12 kwietnia 2016

Kolorówka: Inglot, Baza pod cienie | nowa wersja w tubce |


Cześć wszystkim :)
W dzisiejszym poście chciałam Wam przybliżyć nową wersję bazy pod cienie Inglot. Dotychczas mogłyście spotkać się z wersją w słoiczku, która jednak, tak szczerze, pozostawiała wiele do życzenia. Z dystansem podchodziłam więc do nowego produktu tego typu, ostatecznie jednak zdecydowałam się na zakup, szczególnie, że w mojej kosmetyczce zabrakło profesjonalnego produktu tego typu.






Mocno pochwalam umieszczenie produktu w tubce, która sprawdza się o wiele lepiej, niż słoiczki/opakowania błyszczykowe. Dostęp powietrza jest ograniczony, dziubek umożliwia precyzyjne wydobycie produktu, a wprowadzenie bakterii i innych zabrudzeń jest uniemożliwiona. Opakowanie zawiera 10 ml, koszt to 49 zł. Baza jest ważna do 9 miesięcy po otwarciu.


Kolor po wydobyciu należy do tych mieszczących się w kategorii 'cieliste', jednak po rozsmarowaniu baza jest całkowicie przezroczysta. Raczej nie nadaje się do zastosowania solo w ramach ujednolicenia powieki. Konsystencja jest specyficzna - mocno, na prawdę mocno sylikonowa, dająca wrażenie tłustej. Ważne jest, aby nie nakładać jej zbyt dużo i odczekać, aż podeschnie na powiece. W czasie wysychania możliwe jest, że zbierze się w załamaniu, wtedy najlepiej delikatnie rozsmarować to miejsce opuszkiem. Po tym czasie nic jej nie ruszy aż do demakijażu.



Do porównania użyłam cienia z palety Sleek Vintage Romance - Marry in the Monte Carlo. Bazę Inglot zestawiłam razem z innymi produktami tego typu, które akurat posiadałam: MIYO oraz Color Tattoo, które wiele z Was używa jako bazę pod makijaż oczu. Żałuję, że wykończyłam swojego ulubieńca, czyli bazę Lumene. Byłam ciekawa, jak te dwa kosmetyki prezentują się w zestawieniu ze sobą, może uda mi się je porównać w przyszłości :)

Jak widać na zestawieniu, Inglot najlepiej radzi sobie z wydobyciem koloru i błysku z cienia. Pozostałe kosmetyki również dobrze się sprawują, jednak Inglot wybija się na przód. Na żywo różnica nie była aż tak zauważalna, jednak zdjęcie uwydatniło wszystkie szczegóły.

Nie do końca przekonuje mnie faktura cienia na bazie Inglot. Zazwyczaj byłam przyzwyczajona do bardziej suchych konsystencji baz. Z racji tego, że jest to produkt tłusty/mocno sylikonowy, cień bardzo mocno przywiera do powierzchni skóry. Oczywiście jest to spory plus, ale mogą przez to występować problemy z blendowaniem kolorowych kosmetyków. Należy więc pamiętać o nakładaniu cienkiej warstwy i odczekiwaniu chwili na wyschnięcie bazy. 

Najważniejsza jednak jest trwałość i tutaj Inglotowi nie mam nic do zarzucenia. Cień raz nałożony na tą bazę przywiera na prawdę mocno do powieki i trzyma się na niej aż do demakijażu. Czasem nawet, przy mocniejszym makijażu oka, miałam problemy ze zmyciem wszystkiego z powierzchni. Jednorazowe przetarcie wacikiem nie było wystarczające :) Inglot jest więc moim zdaniem ratunkiem dla tych z Was, które borykają się z bardzo tłustymi powiekami i nawet stosowanie innych baz nie było wystarczające. W porównaniu z produktami UD i Too Faced, jej cena jest niska, nie mówiąc o dostępności (wyspy Inglota można spotkać praktycznie 'za rogiem').


Do bazy Inglota trzeba się na początku przyzwyczaić i nauczyć jej używać, jednak uważam, że to na prawdę udany produkt. Świetnie podbija kolory cieni, które nałożone na nią są nie do zdarcia. Jeżeli więc szukacie profesjonalnego produktu do makijażu oczu, warto rozważyć jej zakup :) 

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. na zdjęciach wyszła mocniej, niż w rzeczywistości, ale w kwestii trwałości jest kolosalna ;)

      Usuń
  2. Dzięki za dobrą recenzję, szukam od niedawna dla siebie nowej bazy i ta zapowiada się bardzo fajnie, może się na nią skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. biorąc pod uwagę dostępność i cenę, to dobry wybór ;)

      Usuń
  3. Wiele dobrego słyszałam o tej bazie, jeszcze jej nie miałam, jak na razie wykańczam kolor tattoo i bazę z Hean :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę bazę w zapasach, teraz używam Lumene, a po Twoich zdjęciach zaciekawiła mnie MIYO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak użytkuje Ci się Lumene? Pamiętam, że byłam z niej bardzo zadowolona, najbardziej mi odpowiadała ;) Miyo z tych wszystkich baz najlepiej trzyma strukturę cienia, ale trwałością przegrywa.

      Usuń
  5. Świetnie zrobione swatche!

    U mnie rządzi baza Lily Lolo. Już trzecie opakowanie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo nie wiedziałam, że Lily ma bazę w asortymencie!

      Usuń
  6. Niedawno kupiłam i jak na razie jestem zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja w sumie też użytkuję ją od niedawna, ale mam już wystarczające porównanie :D

      Usuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.