30 stycznia 2014

Makijaż: Walnięty Walenty, krok po kroku

Hej Dziewczyny!

Dziś mam dla Was makijaż, który inspirowany jest nadchodzącymi walentynkami :) Nie jest to raczej propozycja na romantyczny wieczór, chyba, że na imprezie ;) Raczej praca luźno powiązana z samym wydarzeniem. Chciałam zrobić coś w różach i fioletach - a o to, co z tego wynikło :)


Niewyspana byłam i niestety nie ma mrugającego gifa :( Po zrobieniu samego makijażu długo się wahałam, czy w ogóle go publikować. Nie byłam zachwycona efektem końcowym, zdjęcia też średnio wyszły. Pewnie nie ujrzał by światła dziennego, gdyby nie to, że dwie zupełnie obce osoby same z siebie skomplementowały go :D Pozdrowienia dla krawcowej i pani z Golden Rose :P
Krok po kroku! W większości użyłam produktów Glazel, ale dokładny opis znajdziecie pod każdym z kroków:


Zaczynam tradycyjnie od nałożenia na powiekę bazy pod cienie :) Tym razem jednak nie DAX, a nowy nabytek - Lumene :)  Następnie na ruchomą powiekę nakładam matowy, mocno różowy cień Glazel - numer 116.


Załamanie akcentuje matowym fioletem Glazel - H15. Jako, że troszkę mi to nie wyszło dzisiaj, za pomocą beżowego cienia Paese poprawiam cieniowanie i nadaje odpowiedni kształt ;)


Sypkim, czarno - grafitowym cieniem Glazel przyciemniam zewnętrzny kącik ruchomej powieki. Niestety, nie znam numeru tego koloru. Następnie za pomocą sypkiego cienia My Secret Star Dust w odcieniu 4 rozświetlam lekko spojrzenie - nakładam odrobinę na opuszek palca i wklepuje w cały makijaż oka :D


Rysuję czarną kreskę. Miałam problem, ponieważ chciałam zmieszać Cake Liner Kryolana z Duraline. Nie wiem czemu, mój egzemplarz kompletnie nie miesza się z Duraline, nawet zeskrobany. Czarna magia, dlatego kreska taka krzywa. Potem białym cieniem, znów Glazel (nr S37) rozjaśniam wewnętrzny kącik, łuk brwiowy oraz zewnętrzny kącik pod czarną jaskółką.



Dolną powiekę smaruję kredką Catrice, która jest cielista i wodoodporna - posłuży za bazę pod cienie. Po wewnętrznej stronie nakładam Glazel S40, zaś po zewnętrznej - najciemniejszy odcień z wkładu Inglot 124R. Wyciągam go w lekką jaskółkę, żeby utworzyć kompozycję z białą przestrzenią :D




Wytuszowałam rzęsy i dokleiłam sztuczne. Jak Wam się podoba takie zestawienie?


Jakoś to nie był mój dzień na makijaż, może dlatego całość mi się nie spodobała :D A Wy jak myślicie? Rzeczywiście kicha, czy kobiety ze sklepów miały rację i Wam też się podoba? :D

Taka mała uwaga do rozdania - jeżeli KasiaPL nie zgłosi się do końca jutrzejszego dnia, losuję nowego zwycięzce. Dajcie znać Kasi! :D

29 stycznia 2014

Rozdanie: Wygraj 30 lakierów - wyniki!

Hej dziewczyny!

Tak jak obiecałam, dziś przedstawię zwycięzce zestawu 30 lakierów :) Zgłoszeń było sporo i narobiłam się przy przepisywaniu. Nie mam pojęcia, jak popularne bloggerki wybierają wśród setek zgłoszeń - to musi zajmować cały dzień :D


Nie przedłużając - o to zwyciężczyni :)



Gratulacje! Czekam na meila z potwierdzeniem i adresem do wysyłki :)

28 stycznia 2014

Kolorówka: Sztuczne rzęsy i pędzle z BornPrettyStore

Hej dziewczyny! Jak mija Wam dzień? :)
Jakiś czas temu, na przełomie starego i nowego roku, przyszła do mnie paczka z Hong Kongu. Na początku myślałam, że to wyczekiwana przesyłka z Buyincoins, okazało się jednak, że to paczka od sklepu BornPrettyStore - na którą czekałam jeszcze dłużej i myślałam, że się nie pojawi ;)


Na szczęście - pojawiła się, a ja dostałam w swoje łapki 3 produkty, które wybrałam do testów - zestaw sztucznych rzęs, pojedynczą parę rzęsisk oraz zestaw pędzli do makijażu. Dzisiaj chciałam Wam zaprezentować wstępnie te produkty, bo na dokładną recenzję przyjdzie czas :)



Na początek może pierwsze sztuczne rzęsy. Nie miałam okazji ich jeszcze przykleić, ale planuje makijaż z ich wykonaniem - będzie idealny na karnawałowy czas :) Chciałam wypróbować czegoś z piórkami i wybór padł na te o numerze 042 - dokładnie to TEN produkt. Trochę się boje, że będą za sztywne, tworzywo też wygląda dość sztucznie, ale zobaczymy ;)




Kolejny jest zestaw 10 par sztucznych rzęs. Skusiły mnie one dwoma ważnymi zaletami - po pierwsze, są na przezroczystym pasku, a takie rzęsy są najlepsze w użyciu - nawet te tanie z Buyincoins czy właśnie Bornprettystore przyklejają się jak marzenie. Po drugie - w zestawie mam 10 różnych par, dzięki czemu mogę sobie je wszystkie wypróbować i wybrać najlepsze ;) Czasem też do konkretnego makijażu pasuje inny model. TUTAJ można je zamówić.






Ostatnim produktem, a raczej znów całym zestawem, który do mnie przyszedł, jest ten o to powyższy komplet pędzli do makijażu. Pędzli nigdy za dużo! Zdecydowałam się na niego ze względu na dużą ilość sztuk i - sztuczne włosie. Niestety, nie ma już tego zestawu w sklepie, ale może wróci. 
Pędzle opakowane są w niestety tandetne etui. Jest ono funkcjonalne, zapina się, ale materiał i zapach plastiku od razu nasuwają mi myśli o taniej chinszczyźnie. Same aplikatory jak na razie żyją, żaden się nie rozwalił ani nie rozkleił, choć używam i myje je od miesiąca ;) Póki co - jestem zadowolona, włosie jest bardzo miękkie. Patrząc jednak na komplet całościowo, na pewno nie jest on idealny dla początkujących z makijażem - na co komu 6 języczków? :D Jego koszt wynosił około 22$.

Niedługo będziecie mogły się spodziewać recenzji wszystkich z tych produktów, ciekawa jestem, który najbardziej Was interesuje? ;)

27 stycznia 2014

Makijaż: Wieczorowy w granacie, krok po kroku

Hej dziewczyny :)

Dziś mam dla Was kolejną propozycje makijażu, tym razem coś dla miłośniczek czerni i granatu :) Idealny na wieczorne wyjście, imprezę, czy studniówkę! Same zobaczcie :)


Tym razem nie jest to make-up oparty na budowaniu głębi oka cieniowaniem. Jego solidne podstawy stanowi wyrysowanie kształtu - w tym przypadku kredką - a dopiero potem występuje lekkie blendowanie dla zmiękczenia formy. Zapraszam na krok - po - kroku :)



Tradycyjnie - zaczynam od przygotowania okolic oka - nakładam na czystą powiekę - bez podkładu i korektora - bazę pod cienie. W tym i każdym innym przypadku to DAX Cashmere. Następnie za pomocą czarnej kredki Glazel 'blokuję' formę makijażu - wyrysowuje grubą kreskę, tworząc coś a la kształt kociego oka. nie muszę robić tego bardzo dokładnie :)


Języczkowym, płaskim pędzelkiem z czarnym cieniem rozcieram powstałą kreskę. Na powiekę nad czernią zaaplikowałam jasny, beżowy cień, aby następne kolory łatwiej się rozcierały. Potem na środek mojej 'krechy' nakładam ciemny, granatowy i błyszczący cień.


Teraz czas na ładne wyprowadzenie kształtu oka :) Za pomocą matowego, granatowego cienia i puchatego pędzelka rozcieram górną granicę czerni. Kolorem, który na samym początku położyłam na środek kreski, podkreślam dolną powiekę.


Ostatnie dwa kroki to rozjaśnienie bielą wewnętrznego kącika i łuku brwiowego (jeżeli nie macie blisko osadzonych oczu, to możecie pominąć ten krok :)) oraz wytuszowanie rzęs :) Ta da! Makijaż gotowy!



Jak Wam się podoba? Tym razem to coś ciut innego, bo nie mamy tu tradycyjnego cieniowania, a ciemny kolor pojawia się na całej powiece. Najbardziej powinny być z niego zadowolone brązowookie, ale inne tęczówki też mogą w nim dobrze wyglądać ;)



U mnie niestety na zdjęciach nie wygląda tak, jak prezentował się na żywo, z drugiej strony nie jest to też idealna forma dla mnie :) Ale, że przecież każda z Was jest inna, to staram się urozmaicać propozycję :D

Dajcie znać, jak Wam się podoba! A ja przypominam o rozdaniu, które kończy się jutro! Zgłosić możecie się TU

25 stycznia 2014

Pielęgnacja: Mój krem cud - Himalaya Herbals, Nourishing Skin Cream

Witajcie dziewczyny :)

Dziś dla odmiany post pielęgnacyjny. Doskonale zdaję sobie sprawę, że teksty w tej kategorii nie są u mnie zbyt popularne, ale raz na jakiś czas spotykam produkt, o którym mam ochotę napisać coś więcej. Tak jest i dzisiaj, gdyż chciałam Wam przedstawić krem, który skradł moje serce, jednocześnie oszczędzając portfel :D Mowa o Himalaya Herbals, Odżywczym kremie do twarzy i ciała!



Zacznijmy jednak o początku, czyli mojej cery. Dłuższy czas była sucha i bezproblemowa, od jakiegoś roku zmieniła się w mieszaną i skłonną do wyprysków (możliwa jest taka zmiana? :D). Do tego już dwa miesiące katuje ją retinoidami, przez co stała się bardzo wrażliwa, wysuszona, wypryszczona i wszystko, co najgorsze ;) Od kremu do twarzy oczekuję więc na pierwszym miejscu dobrego nawilżenia i regeneracji. Nie chcę też, aby obciążał czy zapychał cerę, już i tak wyniszczoną. Krem, który mi odpowiada potrafię też bardzo szybko rozpoznać - sprawia, że skóra jest sprężysta, ale też jej koloryt jest ujednolicony. Bardzo ciężko było mi znaleźć taki produkt. Przez dłuższy czas zatrzymałam się przy kremie Sylveco z betuliną, aż skuszona na opiniami KWC, postanowiłam zaryzykować i sięgnęłam po Himalayę.


Lekki, nie zawierający tłuszczu, odżywczy krem ziołowy przeznaczony do pielęgnacji twarzy i całego ciała. Regularne stosowanie kremu powoduje, że skóra jest jędrna, zdrowa i miękka w dotyku. Wyciąg z aloesu odżywia ją i nawilża, a wyciąg z wiśni i indyjskiego drzewa kino chroni skórę przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych i wysuszeniem.

Cena tego kosmetyku to około 6 złotych za 50 ml oraz 12 złotych za 200 ml. Dostępny na doz.pl oraz różnych niesieciowych drogeriach czy aptekach. Ja kupuję go regularnie we Wrocławiu na ul. Wyszyńskiego - w drogerii. 


Obecnie kupiłam już moje trzecie opakowanie - najpierw zużyłam mały pojemniczek 50 ml, następnie kupiłam 200 ml, które zeszło równie szybko, aby teraz, już po poznaniu kremu i sposobu jego najlepszej aplikacji - ponownie zainwestować w 50 mililitrowe opakowanie. 

Estetycznie - słoiczek nie powala. Biało - turkusowy plastik z milionem naklejek i graficznym motywem w aloes i miechunkę(?). Większe opakowanie podobnie - jedyna różnica to to, że na froncie mamy tylko logo marki. Ozdobą łazienkową nie będzie, ale spełnia swoje zadanie, nie łamie się, nie brudzi i przede wszystkim naklejki brzydko nie odłażą, a nadruk się trzyma.


Skład jest ciekawy. Nie w 100% naturalny, ale podstawowy, wzbogacony roślinnymi ekstraktami. Wydaje mi się, że zawiera po prostu to, czego nasza skóra potrzebuje, aby ją ochronić i nawilżyć. Dokładną analizę zostawię jednak ekspertom, niech każdy też zdecyduje, jak według niego wypadają składniki :)

Pierwszą rzeczą, która uderza po odkręceniu wieczka jest zapach. Jest wyrazisty, perfumowany, ale przyjemny. Nie męczy po dłuższym czasie, jednak osoby wrażliwe na wonie nie będą zadowolone. Krem w kolorze jest biały, a jego konsystencja jest lekka, ale zwarta. Nie spływa z rąk czy opakowania.


Aplikuje go na noc, przy retinoidzie, jak i na dzień - przed filtrem. W zależności, czym skórę potraktuje wcześniej (żel+woda lub tylko micel), wchłania się do matu lub satyny. Nie musicie jednak się bać - mimo dobrego wnikania, nie wysusza skóry. Polecam nakładać jedynie odrobinę, cienką warstwą. Zaaplikowany grubiej również się sprawdza, jednak najlepsze efekty zyskuje, gdy posmaruje się minimalnie - wbrew pozorom efekty są najlepsze. Pamiętajcie - kremy mają tylko wspierać skórę, a nie ją dominować ;)

Przy aplikacji zdarza mu się szczypać, ale tylko w miejscach, gdy skórę mam mocno podrażnioną - uroki stosowania retinoidów. W czasie przerw od leku nie zauważam niczego takiego, nie podrażnił mi również oczu, co czasem się zdarza.

I co najważniejsze - jego działanie. Na początku nie mogłam uwierzyć, że krem za 6 złotych może tak mnie zauroczyć. Jednak efekty, jakie daje, przebija wiele droższych i bardziej znanych smarowideł. Przede wszystkim - świetnie się wchłania. Bardzo dobrze nawilża, nawet teraz nie mam problemów z suchą skórą, choć zazwyczaj musiałam inwestować w coś cięższego - ten mimo lekkiej konsystencji świetnie ujędrnia i wygładza skórę. Nie zapycha, czasem mam wrażenie, że wręcz przyspiesza gojenie się wszelkich strupów czy pryszczy. I co mnie najbardziej cieszy - uspokaja i regeneruję moją cerę. Rano budzę się i jestem zadowolona ze swojego wyglądu, ponieważ cera promieniuje, a jej koloryt jest ujednolicony - to znaczy, że krem jest dla niej idealny :) Bez problemu nadaje się też pod makijaż czy filtr, nic się nie roluje i nie waży. 

Plusy: cena, skład, zapach, konsystencja, działanie
Minusy: opakowanie, dostępność, występujące szczypanie przy podrażnionej cerze
Moja ocena: 5/5

Krem, który polecam każdemu, bo udowodnił swoją wartość. Samo to, że kupuje regularnie kolejne opakowania o czymś świadczy, bo wierna jednej marce rzadko kiedy jestem :) Za takie pieniądze grzech nie spróbować, a być może u Was też sprawdzi się tak dobrze :) Mam nadzieję, że będzie w produkcji jeszcze długo, bo widząc to, jak wpiera moją cerę, jestem zachwycona - a o dziwo radzi sobie nawet w duecie z retinoidem ;)

22 stycznia 2014

Makijaż: Szmaragdowy na studniówkę, krok po kroku

Hej dziewczyny! :)

Dziś mam dla Was propozycję makijażu, krok po kroku - tym razem jest to coś wieczorowego, idealnego również na studniówkę :) Wiodącym kolorem jest intensywny szmaragd w oprawie z bursztynu, brązu i czerni.



Propozycja jest trochę bardziej skomplikowana ze względu na pojawiające się cieniowanie w zewnętrznej części, ale bardzo łatwo to opanować, wystarczą odpowiednie pędzle i już :)


Zaczynam, tradycyjnie, od nałożenie na całą powiekę bazy pod cienie. Użyłam DAX Caschmere. 
*
Kolejnym krokiem jest nałożenie matowego, średniego brązu w zewnętrznej części oka. Użyłam cienia Glazel numer H19. Brąz rozcieram ponad załamanie, jednocześnie wyznaczając granice makijażu.
*
Na całą ruchomą część aplikuje języczkowym pędzelkiem główny akcent kolorystyczny - intensywny, szmaragdowy cień. Mój pochodzi z palety 180 Allegro. Przy brązie lekko mieszam obydwie barwy.
*
Czarnym cieniem Glazel numer S60 zaznaczam zewnętrzny kącik oka, jednak nie aplikuje go tam daleko, jak brąz - ma on lekko przechodzić w pierwszy cień. Rozcieram go tak, aby lekko przechodził w zieleń i zaznaczam lekko dolną powiekę.
*
Biel Glazel nr S37 nakładam tuż pod brew...
*
... a następnie rozcieram przy pomocy jasnego, łososiowego cienia - ponownie Glazel, numer 334.
*
Czas na dolną powiekę. Podkreślam go bursztynowym odcieniem - to takie połączenie brązu i pomarańczy, u mnie to Glazel 333. Robię to dość mocno, wychodząc do mojego załamania pod dolną powieką.
*
Bardzo jasnym, waniliowo - szampańskim cieniem (Glazel 332) rozjaśniam sam wewnętrzny kącik.
*
Jako, że jestem uzależniona od kresek, tutaj też musiała się znaleźć :) Nie kończę jej jednak jaskółką, wręcz przeciwnie - moja swój koniec ma w sferze czarnego cienia, nie dociągam jej nawet do zewnętrznego kącika - ma miękko w niego wnikać.
*
I to już koniec! Zostało wytuszowanie rzęs i przyklejenie sztucznych - u mnie rzęsy z Buyincoins. 



Makijaż jest kolorowy i mocny, ale jednocześnie elegancki przez połączenie kolorów i sposób cieniowania :) Będzie idealny dla brązowookich, ale również dziewczyn z miedzianymi/rudymi włosami - świetnie wybije się na ich tle i podkreśli Wasze oko!


Moja rudzizna widzę już się sprała, dlatego nie widać tutaj tego efektu, o którym pisałam wyżej ;) Mimo wszystko widać, że choć kolor jest mocny, to całość prezentuje się z klasą. Jeżeli chodzi o resztę makijażu, to twarz wykonturowałam bronzerem i rozświetlaczem, a na ustach postawiłam na lekko pomarańczowy akcent.

Jak Wam się podoba? Poszłybyście tak na studniówkę?
Jeżeli jesteście z Wrocławia i szukacie makijażystki na tą okazję - lub wszelkie inne - śmiało piszcie :)

Rozdanie: Wygraj zestaw 30 lakierów + 2 płytki KONAD

Hej dziewczyny!

Zapraszam Was dzisiaj na rozdanie! Ale przed konkretami - słowo wstępu :)
Postanowiłam zrobić porządek w moim lakierowym kufrze. Nie mam czasu na staranne malowanie paznokci w mocnych kolorach, tym bardziej na ich zapuszczanie. Ostatnio lubuje się w krótkich i naturalnych, więc siłą rzeczy posiadanie około 70 lakierów uważałam za przesadę ;) Część poszła do kosza, część dla siostry, a część z nich chcę podarować Wam :)


Razem dokładnie 31 lakierów, dwie płytki i zestaw do stempelków. Emalie są w dobrym stanie, mają wyczyszczone szyjki. Większość użyta tylko raz, część ani razu, parę sztuk ma maksymalnie 1/3 ubytku.

Jeżeli komuś nie pasuje taki stan rzeczy - rozumiem, niech po prostu nie bierze udziału :) Dla wszystkich, którym to nie przeszkadza, mam zasady - wystarczy spełnić 3 punkty:

1. Należy być publicznym obserwatorem bloga
2. Polubić Pawie Piórka na Facebooku (klik)
3. Zostawić komentarz z następującą treścią:
Chcę lakiery!
Obserwuję jako:
Na FB lubię jako:

Szanse są równe dla każdego :) Nie wymagam wklejania bannerów, dodawania do blogrolla - prosta nagroda, proste zasady.

Czas trwania konkursu - od dzisiaj do 28 stycznia 23:59 - macie dokładnie tydzień na zgłoszenie!
Wyniki ogłoszę następnego dnia. Wysyłka na terenie PL.



Na pierwszym zdjęciu nie wygląda, żeby było ich dużo, ale jest całkiem sporo :D Są tu przeróżne wykończenia - topy tradycyjne i matowe, topy brokatowe, dwa piaski, trochę lakierów kremowych, brokaty i jeden mój franken :D


Znalazły się też dwie płytki KONAD, nie mam do nich cierpliwości, choć wzorki są bardzo fajne!


Zachęcam Was do brania udziału, a ja tym czasem zaczynam już na poważnie brać się za kanał na YouTube - o którym wspominałam w zeszłym roku :) Mój aparat idealny nie jest, ale filmy dają radę - więcej już wkrótce :)