5 października 2014

Kolorówka: My Secret, Kiss My Lips, koloryzujący balsam do ust

Hej wszystkim!
Dziś mam dla Was recenzję produktu do pielęgnacji ust marki My Secret, Kiss My Lips. Balsamy te, prócz oczywistej roli pielęgnującej, zawierają odrobinę pigmentu, nadając wargom lekkiego kolorytu. Jak cała idea sprawdziła się u mnie? Zapraszam na post ;)



Balsamy/pomadki występują w tradycyjnych, wykręcanych opakowaniach. Graficznie są bardzo dziewczęce, powiedziałabym, że wizualnie celują w typy nastolatek. Takie pół przezroczyste opakowania od razu kojarzą mi się właśnie z pachnącymi balsamami do ust z osiedlowego kiosku - niekoniecznie pozytywnie :) Jednak jako osoba, która wygląd zewnętrzny ceni najmniej, pomijam fakt tandetnego plastiku i idę dalej.



Pięciogramowe pomadki występują w aż trzech kolorach - bardzo jasnej brzoskwini, koralu i ciemnego różu, myślę więc, że każdy znajdzie coś dla siebie - i miłośniczka ust w typie nude i taka, która woli mocniej podkreślone wargi. Bo wbrew pozorom, pomadki od My Secret dość widocznie barwią usta, nie jest to jedynie poświata, a raczej pół transparentne wykończenie. Jedna warstwa faktycznie jest prawie niewidoczna, ale wystarczy przeciągnąć po ustach kilka razy i już mamy ładny kolor. To bardzo ciekawe rozwiązanie na co dzień, kiedy nie chcemy kombinować ze szminkami, a nie lubimy takich 'łysych' warg bez niczego. 

Numer 1

Numer 2

Numer 3

Kolor już mamy, a co z właściwościami pielęgnacyjnymi? Co prawda nie jest to działanie Carmex czy Tisane, jednak wargi są zmiękczone i nawilżone. Nic się nie lepi i kosmetyk nie jest wyczuwalny na ustach. Niestety nie poradzi sobie z mocniej wysuszonymi wargami, gdzie mogą zdarzyć się odstające skórki. Trzeba też uważać, żeby nie nakładać pomadki na usta pokryte podkładem (np. tuż po wykonywaniu makijażu) - nie da sobie niestety rady z taką warstwą 'szpachli' i wszystko się nieestetycznie zważy. Polecam je raczej do codziennego używania, do torebki, w sytuacjach nagłych i kryzysowych, albo właśnie w dni, kiedy nie chce nam się malować ust, w zastępstwie dla błyszczyka. Do głównej pielęgnacji ust jednak zalecam preparaty o mocniejszym działaniu ;)
Plusem wartym wspomnienia jest też wydajność preparatu - smaruje się nimi jak głupia od jakiegoś czasu, a sztyfty nie maleją ;) To zasługa zwartej konsystencji, nie ma mowy, by coś rozpuściło nam się w gorący dzień czy złamało podczas malowania.

Od lewej - 1, 2 i 3

Warty jest jeszcze wspomnienia aromat pomadek - na prawdę bardzo ładnie pachną, dawno nie spotkałam się z kosmetykami, które by nie odpychały sztucznymi zapachami. Tutaj wszystkie trzy wytwarzają woń słodką, ale przyjemną, indywidualną dla każdego numerka - w numerze 1 wyczuwam Mambę, niestety nie podam konkretnego smaku (truskawka?) :D, 2 to arbuz, a 3 - malina ;)

Balsamy kosztują 8.99 za 5g, dostępne są w drogeriach Natura.

Jak Wam się podoba idea pomadko-balsamu?Żałuje tylko, że nie znałam takich wynalazków, gdy byłam młodsza i mieliśmy w szkole zakaz malowania się - wtedy byłaby idealna :P

10 komentarzy:

  1. na takich ustach wszytsko musi dobrze wygladac!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy jest śliczny :) Chciałabym mieć takie usta... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie się prezentują :) piękne masz usta!

    OdpowiedzUsuń
  4. 1 i 2 bardzo mi się podobają, muszę się im bliżej przyjrzeć w Naturze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Numerek 1 i 2 Pięknie podkreśla naturalny kolor ust, też lubię takie naturalne odcienie :)
    Chyba się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem szczerze ze wszystkie odcienie prezentują się rewelacyjnie na Twoich ustach.
    Ps. Bardzo ciekawy i ładny blog. Oczywiście zostaję tu na dłużej.
    :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.