11 października 2014

Kolorówka: Inglot, pomadki freedom system vol. 2

Witajcie wszyscy :)
Dziś, zamiast o rzęsach, skupimy się na kolejnym freedomowych pomadkach od Inglota ;) Pierwszy raz pisałam o nich tutaj, gdzie zaprezentowałam 5 kolorów. Od tego czasu przybyły do mojej kolekcji jeszcze 3 kosteczki i to je właśnie chcę dzisiaj pokazać. Zapraszam :)


Nowe kolory oznaczyłam powyżej na zdjęciu gwiazdką. Jest to numer 18, 27 i 61. Jeżeli chodzi o właściwości tego produktu i moją ocenę - jeszcze raz odeślę do poprzedniej notki, tam wyczerpałam temat i swojego zdania nie zmieniłam. W skrócie, jest to produkt na prawdę warty uwagi, o wiele bardziej, niż tradycyjne, wykręcane szminki. Gdybym tylko mogła, przygarnęłabym wszystkie kolory!



Zanim jednak do tego dojdzie, minie pewnie wiele dni i nocy ;) Dlatego skupiam się teraz na jak najbardziej uniwersalnym połączeniu kolorów, które w końcu mogę dowolnie ze sobą mieszać. Takim też sposobem moją paletkę zasiliła kolejna trójka. Dokładniej - numer 18, czyli fiolet, 27 - cudowna czerwień, której nie mogłam się oprzeć, oraz 61 - czyli lekko wiśniowy brąz.


I od numeru 61 zacznę :P Jak widać, to pomadka brązowa, ale wpadająca w lekko czerwone, wiśniowe tony. Dobrałam ją raczej z myślą o klientkach, niż o sobie, bo niektórym lepiej jest w kolorach ziemi, niż różach. Zmieszana z beżem, nabierze bardziej neutralnych i delikatnych tonów, zamieniając się w nudziaka ;)


18, czyli różowy fiolet. Fioletowe kolory bardzo lubię, choć nie w każdym wyglądam dobrze ;) Taki róż z delikatną domieszką purpury jest ciekawy i nadaje się do noszenia nawet codziennego. W sumie mam podobny, jaśniejszy odcień, ale jakoś ten strasznie mnie kusił :P


I ostatni, 27 - przepiękna czerwień. Zachorowałam na nią od chwili, kiedy ją sobie wypróbowałam ;) Mocno roztarta, wpada w różowe tony, ale najlepiej wygląda przy pełnym natężeniu. Chłodny, ale bardzo ciekawy kolor, wieczorowy, na specjalne okazje. Jako jedyna ma w sobie jakieś delikatne drobinki, ale raczej w celu nadania dodatkowego wymiaru, niż błysku - zauważyłam je dopiero przed chwilą :P Na ustach wypada kremowo.

Jak Wam się podobają te 3 kolory? Próbowałyście już tych pomadek? Ja czuje się chyba uzależniona, ale tak na trzeźwo myśląc potrzebuję chyba jeszcze tylko koloru pomarańczowego, białego, żółtego i niebieskiego do ewentualnego rozjaśniania czy zmiany tonów ;)

15 komentarzy:

  1. Cudownie te pomadki prezentują się na ustach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, ta czerwień jest boska, zakochałam się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czerwień <3
    I dlaczego aż tak źle wyglądam w czerwieniach? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. 61 super , w sam raz dla mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. 61 jest boska, zastanawiam się, jak ja bym w niej się czuła :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne są nigdy ich nie macałam w Inglocie

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie posiadam żadnej z pomadek inglota..
    Ale ten numerek 61 jest Boski, uwielbiam takie kolory!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnia!!! Choruję na wszelkiego rodzaju czerwienie i ta jest piękna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja dopiero zaczynam swoją przygodę z tymi pomadkami bo zakupiłam jak na razie kolor seledynowy i biały :) na pewno skuszę się na kolejne a już na pewno na te boską czerwień!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam w tej formie różową pomadkę i kocham ją strasznie <3 Jestem chyba uzależniona od produktów z Inglota :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy te pomadki nie wysuszają ust?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.