29 kwietnia 2014

Kolorówka: Podkład Annabelle Minerals, formuła kryjąca

Witajcie moje nocne marki ;)
Ostatnio tylko późne godziny zostają mi na prowadzenie bloga, ale mam nadzieję, że Wy również czasem kładziecie się spać później i znajdujecie czas na poczytanie moich wypocin. A jeżeli nie w nocy, to nie ma to jak przegląd blogów rano przy kawie ;)

Dziś zaproszę Was w świat kosmetyków mineralnych, na recenzję kolejnych naturalnych produktów do makijażu. Od września/października zeszłego roku towarzyszą mi nieustannie proszki marki Annebelle Minerals. Jakiś czas temu opisywałam pierwsze wrażenia po ich stosowaniu oraz swatchowałam poszczególne kolory: KLIK. Dzisiaj zaś chciałam Was zaprosić na pełną recenzję podkładu w formule kryjącej, gdzie dowiecie się też, dlaczego to najlepsze minerały, jakich dotychczas używałam oraz dlaczego szukam nadal czegoś lepszego wśród innych firm ;)



Zacznę od ogólników - minerały Annabelle można kupić na ich stronie internetowej. Mamy tam do wyboru właśnie podkłady, korektory, róże, a także od jakiegoś czasu cienie mineralne. Dostępne są również akcesoria. Cenowo wygląda to następująco: Za 4 gram podkładu płacimy 30 zł, zaś za 10g - 50. Możemy również zamówić sporej wielkości próbki w cenie 7,50. Taki słoiczek spokojnie wystarcza na przetestowanie produktu od A do Z - mi starczyły mniej więcej na 2 tygodnie codziennego używania, róże i korektory mam do dziś.

Na początku zaczynałam właśnie od próbek, po czym zakupiłam pełen wymiar 4 gram. Po 2 miesiącach podkład się skończył, obecnie jestem na finiszu opakowania 10 gramowego. Słoiczek wygląda tak, jak na powyższych zdjęciach, wysoki i plastikowy. 4 gram jest taki sam, jedynie ciut niższy. Trochę mam zastrzeżenia co do trwałości nadruków i samego tworzywa. Mój egzemplarz cały czas leży w szufladzie i nigdzie go nie transportuje, a wierzchni napis się starł, zaś plastik przy denku popękał. Na szczęście po za tymi estetycznymi aspektami wszystko pod względem użytkowania jest ok.


Słoik ma swój specyficzny sposób na dozowanie podkładu. Jego wierzch po odkręceniu to ruchoma nakładka, którą wystarczy przesunąć, aby odkryć dziurki, przez które dozujemy podkład. Mechanizm się nie zacina, ale często między warstwy dostaje się proszek.


Przez to, że od góry mamy taki myk z przesuwaną nakładką, nie jest możliwe otwarcie słoiczka od góry - część z dziurkami tworzy całość z całym słoiczkiem. Aby dostać się do środka, trzeba przyjrzeć się dokładniej dnu opakowania. To ono jest wyjmowane, wystarczy je podważyć aby rozpracować całość, ja robiłam to za pomocą cyrkla :P Potem wystarczy swobodnie wcisnąć je na swoje miejsce.


Podkład Annabelle jest, jak obiecuje firma, w 100% mineralny - skład jest prosty, mamy tu tylko tlenek tytanu, żelaza i cynku, mikę oraz barwniki. Bardzo łatwo jest odtworzyć ten skład samemu (co próbowałam, ale jednak namieszałam i nie do końca wyszło :D). 



Koniec wstępu, czas na konkrety ;) Zacznę od tego, że mój kolor to Golden Fairest - najjaśniejszy odcień z gamy żółci. Wiele z dziewczyn mówi, że Goldeny Annabelle są szarawe i zielonkawe. Tu musze się zgodzić, nie są to typowe żółtki (jak ma Meow czy Pixie), jednak mi to jak najbardziej odpowiada, ponieważ mam bardzo jasną cerę w odcieniu oliwkowym. Sam proszek AM w formule kryjącej jest 'gęsty', lekko kremowy i na prawdę dobrze kryjący - widać na swatchu, że odrobina starczy do uzyskania mocnego koloru bez przebicia. Nie daje też efektu całkowitego matu - dzięki zawartości miki jego wykończenie jest bardziej satynowe.



Powyżej możecie zobaczyć, jak prezentuje się on z innymi kolorami tej marki, a ja przejdę do nakładania i zachowania na skórze. Ogólnie nakładanie minerałów jest sprawą bardzo indywidualną i możemy zaliczyć wiele porażek, póki nie trafimy na właściwy dla siebie sposób. Nie słuchajcie ślepo jutubowych czy blogowych guru i nie naśladujcie ich kroków ruch w ruch, bo nie tędy droga. Oczywiście warto zacząć od jakiś poradników, ale nie myślcie, że istnieją tylko 2 czy 3 sposoby na aplikację proszków. Nic tu nie jest zabronione, więc nie wahajcie się, jeżeli jakiś sposób idealny dla Was jest 'na przekór' temu, co piszą wszyscy inni.

Jeżeli chodzi o narzędzie do aplikacji, u mnie najlepiej sprawdza się pędzel typu flat top, który zakupiłam na Buyincoins. Jest odpowiednio szeroki, włosie zaś ma dobrą dla mnie długość i gęstość. 
Na samym początku nakładałam Annabelle na skórę jedynie posmarowaną kremem. Ten podstawowy sposób jest dobry, jednak niestety minerały kompletnie nie trzymały się skóry - po 4 godzinach na twarzy nie zostawał nawet ślad po podkładzie. Musiałam wymyślić coś, co przedłużyło by trwałość produkty (szczególnie, że czasem wybywam z domu na 12 godzin).

Obecnie opracowałam swój własny system i wygląda on następująco: Zaczynam od przetarcia twarzy hydrolatem, po czym nakładam swój ulubiony, lekki i nawilżający krem Himalaya Herbals. Gdy ten się wchłonie, używam jakiegoś pudru w roli primera - czyli bazy pod proszki, która oddzieli moje sebum od podkładu dodatkową warstwą. Zazwyczaj był to puder My Secret, który sprawdza się w tej roli świetnie. Ostatnio eksperymentuje też z mieszanką krzemionki, pudru jedwabnego i Velvet Spheres z kolorówki.

Czas na nałożenie samego podkładu. W tym celu wysypuję odrobinę do miseczki, po czym wcieram tą drobinę w pędzel okrężnymi ruchami. Tak przygotowany pakiet przenoszę sobie na twarz ruchami stemplującymi - daje to według mnie lepsze krycie i nie podkreśla suchych skórek. Tym sposobem nanoszę dwie cienkie warstwy. Czasem zdarzało mi się spryskiwać pędzel hydrolatem. Plusem jest krycie zwiększone do maksimum, jednak woda sprawiała, że podkład prezentował się na mojej skórze gorzej.

W miejscu zmian i niedoskonałości, które nie zostały przykryte przez dwie warstwy, aplikuje podkład malutkim pędzlem punktowym kabuki. Następnie pod oczy nakładam korektor (z tej samej marki, mieszam Medium i Light w stosunku 2:1).

Gdy już moja twarz jest maksymalnie zapacynkowana, utrwalam podkład pudrem. Używam w tym celu pudru My Secret lub mieszanki z Kolorówki. Gdy zdarzają się dni, że podkład musi wytrzymać baaardzo długo, dodatkowo po nałożeniu bronzera/różu/rozświetlacza przypruszam się pudrem fiksującym Glazel.

Tak przygotowana 'maska' wytrzymuje spokojnie prawie cały dzień. Niestety strefa T lubi mi się tłuścić, więc co kilka godzin niezbędne są poprawki - po prostu odtłuszczam się chusteczką i nanoszę warstwę pudru (do poprawek idealny jest dla mnie puder Hauschki). Niestety też podkłady mineralne są bardzo podatne na ścieranie - czasem wystarczy przetrzeć twarz ręką, żeby sporo na niej zostało. Zazwyczaj nie tworzą się dziury, ale po kilku nieuważnych przetarciach mogą powstać delikatne prześwity. Dlatego też podczas długich wyjść staram się mieć odrobinę podkładu przy sobie, żeby ewentualnie pouzupełniać najbardziej rzucające się w oczy dziury.

Nie wiem, czy ktokolwiek dotrwał do końca :D Teorii trochę jest, a teraz pokażę dokładny efekt na zdjęciach.



Tak moja facjata wygląda bez makijażu. Mam na niej tylko transparentny puder w roli primera. Dzięki temu, prócz przedłużeniu matu i trwałości, wygładzam też twarz, przez co podkład nie podkreśli mi dodatkowo porów.


Warstewki. Nałożyłam podkład jedynie na moją prawą stronę twarzy ;) Na pierwszym zdjęciu jedna warstwa, na drugim druga. Podkład Annabelle to najlepiej kryjący kosmetyk, jaki miałam, a jednocześnie nie tworzący przy takim kryciu aż tak wybitnej maski. 


Tak wygląda całość i zbliżenie. Część z Was pisała, że podkład jest widoczny na twarzy. To prawda, niestety u mnie nie wtapia się idealnie w skórę. Jednak tak jak mówię, przy takim kryciu ciężko, aby cokolwiek wyglądało dodatkowo idealnie. Wydaje mi się jednak, że żaden płynny podkład nie będzie wyglądał też tak dobrze, jeżeli będziemy chcieli uzyskać przy tym takie krycie. 


Zbliżenie przed i po. Tutaj mam już też chyba nałożony korektor pod oczy. Jak widzicie z bliska, podkład Annabelle nie daje właśnie matu, a lekko satynowy efekt. Niestety moje pory nie są ukryte, a dodatkowo uwydatnione. Kombinuje z mikrosferami, żeby to zmienić, na razie dobrze dobrany puder końcowy częściowo radzi sobie z tym efektem.


A tak prezentuje się całość w efekcie końcowym - różem, rozświetlaczem i pudrem wykończeniowym. Podkład Annabelle możecie zobaczyć na mojej twarzy niemal przy każdym makijażu. Powiem szczerze - uzależniłam się od tego krycia :P

Plusy: Stosunek ceny do wydajności, kolory, krycie!, naturalny skład
Minusy: Trwałość, indywidualne podejście do aplikacji, efekt, szybkie świecenie i konieczność poprawek, czasami ważenie się na twarzy.
Moja ocena: 4/5

Ocena mimo wad, które wypisałam jest wysoka, bo mimo wszystko na prawdę lubię ten podkład. Czasem zdarza się dzień, kiedy zdradzę Annabelle z tradycyjnym podkładem, a potem tego żałuję :) Formuła kryjącą jednak jest trudna w obsłudze, ja sama dochodzę do jej najlepszego zastosowania metodą prób i błędów. Udało mi się przedłużyć jej trwałość, ale nadal to za mało. Dla początkujących polecam bardziej formułę matującą, która też nie da efektu łatwej maski na twarzy, bo z kryjącymi podkładami o to łatwo.

To moje dotychczas ulubione podkłady, ale szukam dalej - bo może być lepiej ;) Przede wszystkim zależy mi na jaśniejszym kolorze. Już jutro powinny do mnie dotrzeć produkty innej polskiej firmy - Amillie. Jeżeli one nie sprawdzą się lepiej, to przysiądę chyba na stałe przy Annabelle ;)

17 komentarzy:

  1. Od tygodnia czaję się na zamówienie próbek podkładów AM! Dzięki Tobie mam mniejszy dylemat co do kolorów i formuły :)
    Krycie rzeczywiście jest świetne. Zastanawiałam się, czy da radę naczynkom - no i muszę go mieć ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz więcej czytam o kosmetykach naturalnych, jednak nie umiem się do nich przekonać. Nie wiem, jak dobrać podkład przez internet, nie wiem, czy dałabym radę z nakładaniem podkładu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dobieraniem podkładów przez internet to rzeczywiście ciężka sprawa, ale dlatego też sklepy oferują próbki. Tak na prawdę póki nie sprawdzisz na własnej skórze, jak Ci to leży, to się nie przekonasz ;)

      Usuń
  3. Ostatnio jestem wielką fanką minerałów, ale AM jeszcze nie miałam okazji próbować. Muszę przyznać, że wygląda pięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie to chyba obowiązkowy przystanek w mineralnej drodze, przynajmniej od kiedy pojawiły się w sprzedaży :) Cena zachęca, próbki są spore i na prawdę krycie powala!

      Usuń
  4. Super wyglada, fantastycznie kryje. Ja kiedys probowalam mineralkow ale wygladalam jakbym sie zwyklym pudrem natarła:( Wszystko suche i nieprzyjemne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy wszystko tak jak mówiłam - od sposobu aplikacji - ale też samej formuły minerałów. Niektóre są bardziej miałkie i suche, inne cięższe i kremowe. To tak jak tradycyjnymi podkładami, nie każdy każdemu pasuje :)
      U mnie w ogóle nie widać tej pudrowości, po jakimś czasie wręcz przeciwnie :P

      Usuń
  5. Mi bardzo podoba się krycie i przepiękne oliwkowe odcienie, które bardzo mi pasują. Trudno dostać takie kolory w Polsce, a ja niestety mam tą nutkę szarości i zieleni w swojej cerze. Niestety ten podkład nie sprawdzi się u mnie przede wszystkim z powodu ważenia się na buzi. Nie mijają 2 godziny, jak podkład wygląda jakbym próbowała ciasto na pizzę na twarzy wałkować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z cerą mam dokładnie tak samo, jestem ewidentnie zielono-żółtawa i ciężko coś dobrać do mojej cery :)
      Co do ważenia, u mnie było identycznie i już miałam wszystko to rzucić w cholerę, ale bardzo pomogło mi stosowanie primera - nawet najzwyklejszy puder sprawdzi się w tej roli. Odcina to dodatkową warstwą nasze sebum od podkładu i u mnie problem z ważeniem się niemal znikł.

      Usuń
  6. ja też mam ten podkład, tylko w innym kolorze i Ci powiem,. że zadowolona z niego jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to super, wiele dziewczyn dzięki Annabelle w ogóle przekonało się do minerałów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wczoraj przyszły do mnie próbki, zamówiłam również pusty słoiczek w razie czego i wygląda zupełnie inaczej. Na stronie są właśnie na takie słoiczki, jak mój, wyglądają zupełnie inaczej niż Twój. Być może była zmiana opakowań (dopiero niedawno wpadłam na AM) i te nowe jak na razie bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, opakowania przeszły zmianę :) Te moje są nowe, takie zaokrąglone są starsze i niektóre zamówienia przychodzą jeszcze w starszych opakowaniach :)

      Usuń
  9. Miałam próbki tych minerałów i się z nimi nie polubiłam. Próbowałam różnym metod aplikacji, ale żadna nie sprawdziła się dobrze. Podkład strasznie ciemniał mi na twarzy, podkreślał pory i po czasie robił się ciastowaty mimo użycia pudru utrwalającego :-(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.