Witajcie dziewoje i chłopy :D
Dzisiaj mam dla Was recenzję kolejnego produktu, który dostałam w ramach HexxBOXa. To kolejny produkt marki Sleek z kolekcji Vintage Romance - pierwszym z nich był róż Antique (recenzja - klik). Jeżeli jesteście moimi stałymi czytelniczkami, to dobrze wiecie, że ja za paletkami Sleek nie przepadam od samego początku - nie uległam zachwytom bloggerek i widzę sporo wad w tych cieniach ;) Vintage Romance podobno była jedną z bardziej udanych zestawów. Co tym razem powiem o palecie Sleeka? ;)
Opakowanie typowe dla marki - matowa, płaska kasetka z lusterkiem. Nic dodać, nic ująć, każdy kto miał w rękach Sleeka, wie o co chodzi ;) Zestaw tych cieni charakteryzuje ciekawa, jesienna kolorystyka. Wielbicielki fioletów i złota powinny być zachwycone - ja jestem, bardzo lubię takie barwy :) Koszt palety - tradycyjnie około 35 złotych.
Póki co - wszystko ma się ładnie i pięknie. Zazwyczaj w zbiorach cieni występują takie, które są mniej używane - tutaj dla każdego z nich potrafiłam znaleźć zastosowanie. Spora część dziewczyn narzeka przykładowo na Propose in Prague - ja za to bardzo go lubię i stosuję równie często, co pozostałe ;)
Przejdźmy dalej, do pigmentacji i faktury cieni, która zazwyczaj rujnuje wszelkie dobre wrażenie - zawsze palety cieszą me oko, a potem mam ich dość po pierwszym użyciu.
Swatche zrobiłam w dwóch formach. Na opuszku i na przedramieniu, naniesione pędzelkiem.
Na opuszkach większość z nich prezentuje się bardzo dobrze. Pierwszy jest Pretty in Paris, który jest typowym, metalicznym, bardzo jasnym srebrem. Meet in Madrit, Court in Cannes i Lust in LA to trójka metalicznych złotek - pierwsze jest jasne i ciepłe, drugie nie co ciemniejsze, trzecie zaś mocno przybrudzone, antyczne. Romance in Rome to dziwak, tak samo jak Bliss in Barcelona. Obydwa w palecie wyglądają świetnie. Jednak w rzeczywistości to buro-szare cienie z kolorowym połyskiem. Bardzo ciężko wydobyć z nich ten piękny odcień. Propose in Prague to jedyny tradycyjny mat w kolekcji. Jest ceglastym brązem i na pierwszy rzut oka ciężko go wkomponować w makijaż. Świetnie jednak nadaje się do wykończenia makijażu czy roztarcia innych odcieni. A vow in Venice - rozpoczyna trio fioletów. Jest satynowy, dość delikatny i fioletowo - różowy. Marry in Monte Carlo to mocny metalik w odcieniu typowego dioletu. Henymoon in Hollywood to mat z wieloma brokatowymi drobinkami. Najbardziej wpada w buraka z całej trójki. Forever in Florence to bardzo ciemny, ponury fiolet, również mat z drobinkami jak poprzednik. Love in London - tradycyjnie dołączona czerń, jednak tutaj z brokatowym akcentem.
Tak zaś wyglądają na skórze nałożone pędzlem:
Nie jest tragicznie, ale ja nie widzę tej wspaniałej pigmentacji, którą czasem mogę oglądać na niektórych swatchach :D Ja nie wiem, jak dziewczyny nakładają te cienie, że wydają się tak mocno napigmentowane. Najlepiej z całej palety wypadają metaliki - złote trio oraz marry in Monte Carlo. Mają najprzyjemniejszą fakturę i dobrze wyglądają na powiece. Z resztą trzeba się bardziej pomęczyć. Najsłabsze to jak wspomniałam Bliss in Barcelona oraz Romance in Rome - na oku prawie ich nie widać i zamieniają się w brzydką, burą chmurę.
Osypywanie - tego jednak ta paleta nie uniknęła. Cienie potrafią się paskudnie osypywać, co zaprezentowałam TU. Ja na prawdę umiem się malować - przed każdą aplikacją pędzel dokładnie ostukuję i nie nabieram na niego zbyt wiele produktu. Jednak te cienie mają w sobie coś tak niesamowitego, chyba jakąś chęć uwolnienia się z okrutnych okowów makijażu :D Drobinkami uciekają mi pod oko i krzyczą sobie pewnie - wolność wolność! No cóż... Najlepsza metoda ich nakładania, to po prostu aplikacja palcem. Nawet najgorsze cienie da się nałożyć opuszkiem tak, żeby pięknie wyglądały ;) Gorzej z cieniowaniem :P
Tradycyjnie przygotowałam makijaż, żeby pokazać możliwości palety, zaś opinię wydam... na końcu :)
Zaczynam od nałożenia bazy DAX na całą powiekę. Potem cień Court in Cannes ląduję na ruchomą część. Marry in Monte Carlo podkreślam zewnętrzną połowę. Za pomocą Romance in Rome próbuję ładnie podkreślić załamanie i powiekę nad nim - same widzicie, bury kolorek z niego. Pretty in Paris rozjaśniam wewnętrzny kącik. Propose in Prague podkreślam dolną powiekę. Czarnym Love in London rysuję sobie delikatną kreskę, podkreślającą linię rzęs. Następnie za pomocą Forever in Florence przyciemniam cały zewnętrzny kącik. Tuszuje rzęsy, doklejam kępki... i gotowe! :)
Paleta ta jest dobra do wykonywania makijaży delikatniejszych i codziennych, jak i tych bardziej wieczorowych. Jej zaletą jest to, że tak na prawdę nie trzeba kombinować z masą cieni, bo już za pomocą jednego możemy wyczarować świetny makijaż, dodając tylko kreskę do monokolorowego tła.
Mimo wszystko... czy zachęciła mnie ona do Sleeków? I tak i nie. W sumie moje stanowisko pozostaje chyba bez zmian :D Na pewno jest to najlepsza paleta Sleek, z jaką miałam do czynienia, ale to za sprawą głównie tego, że sporo w niej metalików - a one zawsze były dobrej jakości. Ciekawe jest też zestawienie kolorystyczne i obecność wielu rzadkich barw. Niestety są tu też kolory, które albo nie grzeszą pigmentacją, albo się osypują, albo znikają podczas blendowania. Niektóre robią to wszystko na raz :D Nie podoba mi się ogólnie w Sleekach to, że zestawy cieni to tak na prawdę niespodzianki z niewiadomą zawartością - jakość jest bardzo zróżnicowana, a ja nie lubię trafiać błądzić po omacku. Wolę coś sprawdzonego lub chociaż takiego, co mogę 'pomacać' na żywo.
Na pewno nie odczuwam szału w związku z każdą nową paletą, jaką wypuści(ł) Sleek. Niektóre interesują mnie ze względu na kolorystyczny zestaw, ale jeżeli chodzi o jakość - nie ma co się tak ekscytować.
Dziękuję Hexx i Cocolita.pl za możliwość przetestowania palety VR ;) Oczywiście nie wpływa to na moją ocenę!
Ja sleeki nakładam pacynka tą załączoną - wtedy uzyskam intensywność taką jaką chcę a dopiero potem rozcieram pędzlem. Sprawdza się choć czasem jest to upierdliwe. Piękny makijaż :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ja ten ceglasty cień bardzo lubię i używam w każdym makijażu jeśli sięgam po ta paletę :)
Zapomniałam dodać, że u mnie na blogu dzisiaj też był makijaż z użyciem tej palety :)
UsuńBardzo ładny makijaż :)
OdpowiedzUsuńŚliczny makijaż:) Ja się zastanawiam nad kupnem tej paletki tzn zażyczeniem sobie jej na walentynki;)
OdpowiedzUsuńznów puszczasz oczko :D Kochana, Twoje makijaże są tak piękne, że dałabyś radę mając tylko kilka dziecięcych kredek ;-)
OdpowiedzUsuńta paletka ma śliczne kolory :)
OdpowiedzUsuńJa nie mam ani jednej palety Sleek i szczerze powiem że też mnie do nich nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMimo to że kolory bardzo ładne i twój makijaż również.
Strasznie podoba mi się ten gif na początku. Makijaż przepiękny jak zawsze. :)
OdpowiedzUsuńWyleczyłaś mnie ze Sleeka raz na zawsze, osypujące się cienie nie nadają się dla mojej niewprawnej ręki.
Może nakładają na bazy pod cienie? To potrafi na prawdę wiele zmienić.
OdpowiedzUsuńPiękny makijaż!
OdpowiedzUsuńbardzo ladny makijaz;)
OdpowiedzUsuńDla mnie to najbardziej udana paleta tej firmy jaką posiadam. Jak na razie na inne się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńpiękny makijaż! A ja tam Sleek'i bardzo lubię! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny makijaż stworzyłaś. Sama uważam, że sleeki nie mają świetnej pigmentacji. Jak na razie mam tylko jedną paletę, ale może skuszę się jeszcze na jakieś. Vintage Romance ma piękne kolory i z tego co widzę, wszystkie byłabym w stanie wykorzystać u siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja cienia pragowego ( :P ) używam bardzo często do załamania, razem z którymś ze złotych z tej palety na powiekę ruchomą. Lubię tę paletkę i u mnie ta pigmentacja jest większa xD
OdpowiedzUsuńŚliczne są te cienie ;) Ja niestety nie umiem tak perfekcyjnie malować oczu, więc i za wiele nie mogę się wypowiedzieć ;/ Aczkolwiek chciałabym się nauczyć wykonywać taki makijaż. Paletka zawiera bardzo ładne kolory, a makijaż cudny :)
OdpowiedzUsuńMarry in Monte Carlo to chyba najlepszy cień w tej palecie.
OdpowiedzUsuńFuj, co ty masz na brwiach? Jakieś brązowe kulki.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą paletkę!@!! A makijaż świetny!
OdpowiedzUsuńJa ze Sleekami mam taki problem, że rozcieram je na jednokolorową plamę. Najczęściej tak właśnie kończy się u mnie ich blendowanie :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny makijaż, mi się bardzo podoba kolorystyka tej paletki :)
OdpowiedzUsuńPiękny makijaż a w paletce już dawno jestem zakochana :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne te cienie, super wyglądają na oczach, przydymione ale błyszczące:)
OdpowiedzUsuńO mój Boże jakie rzęsy :) Cienie świetnie się prezentują :) Bardzo mi się podoba że zrobiłaś ten makijaż step by step tego mi brakuje w większości blogów makijażowych :) Zdecydowanie będę zaglądać częściej :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny makijaż, cudne cienie - najbardziej podoba mi się chyba Florencja :)
OdpowiedzUsuń