6 listopada 2013

Kolorówka: Eveline Art Scenic, Korektor kryjąco - rozświetlający

Hej dziewczyny :)

Dzisiejszy post jest poświęcony recenzji kosmetyku, który dla mnie stanowi jedną z najważniejszych podwalin makijażu. Mowa o korektorze, który ma za zadanie zakrywać nasze niedoskonałości. U mnie mus jest spowodowany sporymi podkowami pod oczami, ale korzystam również z korektorów do maskowania drobnych niespodzianek czy zaczerwień. Nic więc dziwnego, że od takiego kosmetyku oczekuję wiele i często testuje różne produkty, bo nie spotkałam jeszcze nic, co zadowalałoby mnie w 100%

Przepraszam za stan opakowania - o tym też niżej
Używałam długi czas używałam kosmetyku Tony Moly, jednak po okresie tych około 6 miesięcy korektor zmienił całkowicie swoje właściwości - wysuszał, stał się tępy i prawie nie krył. Poszedł więc do kosza, a ja zaczęłam poszukiwania znowu. Po natknięciu się na pozytywne recenzje, wyłapane całkowicie przypadkiem, postanowiłam tym razem kupić produkt od Eveline - Art Scenic, korektor 2w1 - kryjąco - rozświetlający. Zapłaciłam za niego, jak widać niżej, 12.50 zł. Pojemność - 7 ml.


Korektor występuję w 3 odcieniach, ja oczywiście mam najjaśniejszy - 04 Light. Zacznę tradycyjnie jednak od opakowania. Kupujemy produkt w kartoniku, na którym znajdują się wszystkie najważniejsze informacje. Mój po zrobieniu zdjęcia wylądował w koszu, a mogłam go przytrzymać trochę dłużej ;) Sam korektor jest zapakowany bezpośrednio w typowy, błyszczykowy cylinder z przezroczystego tworzywa i złotą zakrętką z wstawkami. No i tu mam pierwszy zgrzyt. Jak widać, mój egzemplarz jest już w opłakanym stanie - napisy pościerane, tak samo jeżeli chodzi o naklejkę. Czyżbym rzucała nim po torebce, brała ze sobą na długie kąpiele czy pocierała o niego spoconymi dłońmi? Nic z tych rzeczy moi drodzy. Korektor po prostu leży. Leży w koszyku z innymi produktami, w stabilnym miejscu, sięgam po niego dosłownie przez chwilę raz dziennie i efekt można podziwiać. Fuj. Prawie jak samo-degradowane opakowanie, mam nadzieję, że nie stanie się tak, że pewnego razu otworzę szufladę, a tam korektora nie będzie :P

Drugi zgrzyt - forma aplikacji. To jest korektor i według mnie powinien być umieszczony w bardziej higienicznym opakowaniu. Aplikator powoduje, że końcówkę mającą kontakt ze skórą wpychamy do świeżego produktu. A na co nakładamy korektor? Na syfy. No i takie bakterie z syfa wędrują znów do opakowania. Ja oczywiście najpierw nakładam produkt na grzbiet dłoni, no ale różnie ludzie pracują z kosmetykami. 


Tak wygląda właśnie ta bagietka, spłaszczona, plusem jest, że nabiera odpowiednią ilość korektora. Ale najhigieniczniejszym rozwiązaniem niestety nie jest. A że ostatnio zwracam na takie rzeczy uwagę, to jestem wybredna i niezadowolona.


Koniec o opakowaniu, czas na sam produkt. Korektor w konsystencji jest kremowy, ale nie gęsty i pastowaty - raczej rzadki, nie obciążający skóry. Kolor to chyba największy plus - podoba mi się szalenie. Jest bardzo jasny, pięknie beżowy i neutralny. Bladolice będą zachwycone, ja jestem i ciesze się, że w końcu trafiłam na korektor o tak ładnym kolorze. Ale, że nie może być zawsze tak pięknie...


... to powiem Wam, że korektor ma skłonność do utleniania się. Na twarzy tego aż tak nie widać, no ale problem występuję. Na górze plamka kosmetyku nałożona wcześniej, na dole świeżo po około 3 minutach od pierwszej. Widać zmianę w kolorycie gołym okiem. Nie jest tak tragicznie, ale piękny kolor znika, a mam o przynajmniej ton ciemniejszy odcień, w dodatku wpadający w brzoskwinię. No cóż. Kolejny minus.


Jak jednak z kryciem? Testuję swój egzemplarz od dłuższego czasu i jakbym miałam patrzeć przez pryzmat całego tego okresu, to jestem zadowolona. Zawsze nakładam go cienkimi warstwami, żeby mi się przypadkiem nie zważył. Przede wszystkim stosuje go pod oko, wyżej macie zdjęcia przed - po. Korektor ładnie kryje moje cienie, nie jest to poziom zakrywania jak jakiś kamuflaż, ale jak na swoją lekką konsystencję, to radzi sobie całkiem dobrze. Krycie mogę stopniować, dodając kolejną warstwę po przyschnięciu poprzedniej. Oko dodatkowo jest rozświetlone - dzięki jasnej barwie (na twarzy się tak nie utlenia). 


Na niespodzianki też dobrze działa, przede wszystkim przyjemnie wtapia się w skórę - jest niewidoczny, a zakrywa. Dobrze sprawdza się na większych obszarach. Nakładam go pedzelkiem lub palcem, lekko wklepując i w obu przypadkach trzyma się prawidłowo.

Jeżeli chodzi o trwałość, to jest znośna. Nie znika drastycznie ukazując moje pandzie oko, ale pod koniec dnia nie trwa już w takim stanie, jak podczas aplikacji. Jeżeli nałożę go za dużo, to niestety wpycha się w moje zmarszczki pod okiem, co wygląda nieestetycznie. Dlatego staram się używać go jak najmniej, najcieńszymi warstwami.

Plusy: Kolor, cena, lekka konsystencja, dobre krycie, ładne wtapianie się w skórę, świeży wygląd
Minusy: Opakowanie, oksydacja, sporadyczne wchodzenie w zmarszczki
Moja ocena: 4/5

Podsumowując: Lekka konsystencja przy dobrym kryciu - czyli dla wielu korektor idealny. Dzięki temu nie obciąża cery i wygląda świeżo. Ma swoje minusy, ale jestem w stanie je przeboleć. Jak dla mnie na tą chwilę to najlepszy produkt, który testowałam w ostatnim czasie, choć wciąż poszukuję lepszych. A na mocniejsze krycie mam sposób - na końcu okolice oka przypudrowuję korektorem mineralnym ;)

Znacie ten produkt? Jakie korektory pod oczy jesteście w stanie polecić?

22 komentarze:

  1. Miałam go jakiś czas temu ale... zgubiłam a szkoda, bo byłam całkiem zadowolona. Pomijając opakowanie (miałam to samo ze ścieraniem się ;/) to na mnie się nie utleniał i był na tyle jasny, że pasował :D Nie wiem czy do niego wrócę ale dobrze go wspominam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - to jest kosmetyk poprawny, dobrze się zachowuje... ale nadal nie wiem, czy kupię ponownie :D

      Usuń
  2. Ja znam, używam i jestem zachwycona tym korektorem. U mnie w zmarszczki nie wchodzi, ale to możne być wynikiem tego, że zawsze rano używam żelu z Floslek. Nie zauważyłam, żeby się utleniał. Ale na Twoim zdjęciu ewidentnie widać, że tak, może na mojej twarzy tego nie widać. Niestety nie radzi sobie dobrze z większymi wypryskami. Takie zdarzają mi się dość rzadko wiadomo kiedy, ale ja wtedy używam Dermacol. Natomiast pod oczy to jest najlepszy produkt jaki kiedykolwiek miałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym żelem może być prawda, ja ostatnio troszkę zaniedbałam okolicę oczu :)
      Z utlenianiem jest tak, że u jednych się utlenia, u drugich nie, czasem też partia ma znaczenie. Na twarzy oczywiście nie zmienia barwy aż tak drastycznie, jednak uważam to za obowiązek wspomnieć, że takie zjawisko występuję ;)
      U mnie właśnie za to niedoskonałości kryje nieźle, czasem wydaje mi się, że radzi sobie lepiej, niż z cieniami pod oczami :D

      Usuń
  3. kolor mi się podoba:) widać że się utlenia, aczkolwiek nie aż tragicznie, bo chyba nie robi się total pomarańcza (?) tylko tak jak napisałaś brzoskwinia; w sumie musiałabym sama sprawdzić na sobie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie robi się pomarańcza - tylko właśnie taka brzoskwinia. Nie u każdego pewnie musi to występować. Ale to aspekt, o którym musiałam napisać :)

      Usuń
  4. Hmm.. Ja mam eveline wykręcany i mieszam go z synergenem (zabójstwo...) wtedy kryje pobite oczy i wygląda mi naturalnie :)
    ale wiem, że dla delikatnej skóry oczu taka kremowa konsystencja to byłaby ulga... ehh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D No ja kiedyś katowałam skórę pod oczami Dermacolem, ale od kiedy stosuje lżejsze korektory, to moje cienie też nie wymagają aż takiego krycia - kwestia bardziej zadbanej skóry :)

      Usuń
    2. Może to też jest właśnie ta zadbana skóra i jej "pięknienie"? :)

      Usuń
  5. Całkiem fajny efekt daje ten korektor :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja ostatnio jestem wierna korektorowi mineralnemu i długo nie zamienię go na żaden inny

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie za słaby by był - tzn. na moje cienie pod oczami, bo, ale mam takie ekstremalne. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jestem w trakcie poszukiwan korektora idealnego dla siebie, ale jeszcze nic nie znalazlam takiego co by mnie zachwycilo.

    OdpowiedzUsuń
  9. nie jest zly za taką cenę :) warto spróbować, ładnie rozświetla okolice oka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już kilka razy o nim słyszałam, ale nie miałam okazji go przetestować. Ostatnio kupiłam korektor z p2 oraz z alverde. Ten z alverde jest bardzo fajny. Jednak co mnie martwi, żeby nie wchodził w zmarszczki bo u mnie to większość wchodzi :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam go w tym samym odcieniu i powiem tylko, że opakowanie jest beznadziejne, wygląda jakbym dorwała ten kosmetyk na bazarze - wszystkie napisy się starły a trzymam go tylko w szufladzie... Co do działania to jest ok, ale dobrałam sobie chyba pierwszy raz w życiu za jasny kolor i tak jak pod oczami to jeszcze ujdzie tak na niespodzianki już niekoniecznie bo mam jasną plamą podkreślone jeszcze bardziej to co chcę ukryć ;) Nie do końca jestem z niego zadowolona więc go dobijam i kupuję kamuflaż z catrice :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z tego typu korektorów moim ulubieńcem jest ten z Collection 2000. Eveline nie miałam jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Też go sobie ostatnio kupiłam, gdy skończył mi się mój ulubieniec. Jak na razie spisuje się dobrze, chociaż z kryciem mam małe zastrzeżenia, ale mam tak ciemne, dosłownie fioletowe cienie pod oczami, że i tak się cieszę, że sobie z nimi jakoś radzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wydaje się być całkiem fajny:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wygląda całkiem przystępnie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Korektor kupiłam w czasie trwania promocji w rossmanie za grosze. To mój pierwszy korektor, w takiej formie. Wcześniej używałam tych w sztyfcie, jednak już do nich nie wrócę. Jako, że nie mam specjalnie wielu niedoskonałości które muszę zakryć i są one stosunkowo niewielkie, tu korektor sprawdza si dość dobrze. Z cieniami pod oczami nie radzi sobie, nie mam ich nie wiadomo jakich, jednak specjalnej różnicy po nałożeniu korektora nie widzę. Ogólnie na moje potrzeby wystarcza, jednak nie wiem czy jeszcze kiedyś go kupię.

    Pozdrawiam
    Zapraszam do mnie http://podobiektywemkaroliny.blogspot.com/
    PS: Obserwuję, liczę na rewanż.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.