15 sierpnia 2013

Kolorówka: W7, Double Act (róż+bronzer)

Hej dziewczyny :)

W dzisiejszym poście chciałam Wam napisać o pewnym produkcie, który w swoim opakowaniu skrywa zarówno róż rozświetlający, jak i bronzer. Przyznam się szczerze, że nigdy nie byłam zwolenniczką produktów przyciemniających twarz, czy jej konturowania. Skupiałam się głównie na różu, wydawało mi się, że tylko on jest mi potrzebny do szczęścia. Moja nieporadność w stosunku do bronzerów przyczyniła się do tego, że większość z nich leżała nieruszona w kufrze. Bo o dziwo, trochę się ich nazbierało :) Wydawało mi się zawsze, że moja twarz i ja jesteśmy oporne jeżeli chodzi o takie produkty.

W ciągu tego lata wiele się jednak zmieniło i obecnie nie potrafię sobie wyobrazić mojej twarzy bez konturowania. Pewnego dnia przemogłam się... i przepadłam :) Szczególnie ważne jest to dla mnie teraz, gdy używam mocno matującego pudru, by moja twarz nie straszyła brakiem trzeciego wymiaru. 

W końcu, po roku używania, dojrzałam do recenzji produktu W7 - Double Act.


Tajemnicze puzderko, mocno inspirowane produktami Benefit, wykonane jest z grubego, lakierowanego kartonu. Prosty design przypomina mi trochę jakąś truskawkowo-czekoladową słodką mieszankę, choć użycie czcionki już mniej mi się podoba :P Na rewersie widnieje naklejka, która informuje nas, z czym mamy do czynienia - czyli z bronzerem (brązerem? :D) i różem o łącznej pojemności 8g.


Wystarczy podnieść wieczko do góry, by ukazała nam się zawartość - także należy uważać przy przenoszeniu kosmetyku, nadaje się on raczej tylko do przechowywania w pozycji poziomej ;) Jeżeli chodzi o samo wnętrze, to w kartoniku mamy wkład wypełniony kosmetykami - bronzerem i różem, w dokładnej proporcji 1:1. Ciekawy pomysł dla ludzi ceniących sobie miejsce i tych, którzy lubią mieć wszystko pod ręką. Można powiedzieć, że to kompaktowy zestaw do konturowania.


Puder nie pachnie, więc tym nie może sobie zebrać ani zwolenników, ani przeciwników ;) Jeżeli chodzi o aplikację produktu, to duet jest dość mocno sprasowany. Ciężko go nałożyć na palec celem wypróbowania, opuszek ślizga się na produkcie. Przy użyciu pędzla również mogą wystąpić trudności, ale wystarczy pogrzebać trochę i już mamy produkt na aplikatorze. Puder nie pyli się, nie osypuje, jest też bardzo wydajny - zdjęcie przedstawia stan używania po roku, częstszego i rzadszego, ale ubytku niemal nie widać. 


Do opakowania dołączony mamy pędzelek - płaski, o miękkim włosiu, dość puszysty. Idealny dla osób, które nie mają pędzli do takich produktów. Jest świetnie dopasowany do kształtu połówek. Używałam go do nakładania bronzera przez jakiś czas i sprawdzał się całkiem dobrze.
I tutaj niestety występuje minus, o którym muszę wspomnieć. Paski kolorów są dość wąskie, a pudełeczko ma wysokie brzegi. Ciężko jest więc operować pędzlem by nabrać puder z właściwej połówki. W dodatku przez zbicie produktu nie wystarczy raz machnąć, trzeba się trochę namęczyć, żeby nałożyć odpowiednią ilość. Jeżeli więc używamy puchatego pędzla do różu, czy pędzla do bronzera o dużej objętości, może to być sporą przeszkodą. Możemy zapomnieć o równomiernym nałożeniu kosmetyku na powierzchni aplikatora. Trochę to nieprzemyślane i nie powiem, nie raz napsuło mi krew.

po lewej światło sztuczne białe, po prawej naturalne słoneczne

Z racji uniwersalności kosmetyku, tworzącego duet do konturowania, same odcienie również powinny przejawiać cechy takiego założenia. Tutaj tez trochę się rozczarowałam. Po pierwsze, oba paski są naładowane drobinkami. Róż rozświetlający - okej, to miało być jego założenie. Niestety jednak bronzer jest bardziej drobinkowo-perłowy niż róż, co również z niego tworzy kosmetyk do rozświetlania. O subtelnym podkreśleniu zapomnijmy ;) Pomijając tą kwestię, odcienie też nie do końca mi pasują. Obydwa paski są w ciepłych barwach, róż ma odcień lekko wpadający w koral, a bronzer to z tych o ciepłym, czerwonawym tonie. Takie odcienie bardzo źle wyglądają na mojej cerze. Pół biedy, jeżeli występują osobno. Razem jednak tworzą katastrofalny efekt. Z racji tego, że większość z nas powinna celować w bronzery o chłodnym odcieniu, duet ten może się po prostu nie sprawdzić.

od góry, po lewej - twarz bez niczego; jedynie z bronzerem; na dole - róż+bronzer

No i najważniejsze, jak się prezentuje i aplikuje nasze cudo? Po pierwszym zgrzycie związanym z odcieniem, następuje drugi - z aplikacją. Jak wspomniałam, ciężko w pudełku manewrować pędzlem, przez to produkt nierówno osiada na aplikatorze. Nierównomierne rozprowadzenie na pędzlu = nierównomierne osadzenie na policzku. Ciężko mi uzyskać ładny efekt, w dodatku bronzer ma problemy z ładnym rozcieraniem i gdzieniegdzie może tworzyć plamy. 

Róż z racji tego, że rozświetla, aplikuje bardziej na kości policzkowe, nad bronzerem, niż na pucki. Nie wiem co się dzieje na mojej cerze, ale za każdym razem, gdy nakładam ten duet, zlewa się on w jedną ciepłą plamę. Na skórze bardzo mało różnią się od siebie odcieniem, kolorem i stopniem jasności, przez co w efekcie wyglądam jakbym po prostu po bokach nałożyła za dużo ceglastego różu i to w dodatku w nierówny sposób. Efekt kompletnie mi się nie podoba. Mimo domyślnego zastosowania, produkt ten sprawdza się najlepiej... osobno.

Trwałość przeciętna, po paru godzinach z mojej ceglastej plamy zostaje ceglasta poświata, gdzieniegdzie intensywniejsza.

Plusy: produkt 2w1, ciekawe opakowanie, pędzelek, wydajność
Minusy: kolorystyka, bardzo ciężka aplikacja z opakowania, małe zróżnicowanie między odcieniami, nierównomierne osiadanie na skórze, kiepska trwałość

Moja ocena: 2/5

Na początku lubiłam ten produkt, ale z czasem moje wymagania wzrosły i tak oceniając go przez pryzmat czasu, nie zasługuje na więcej, niż te 2. W głównej mierze to zasługa odcienia, jest kompletnie nie w moim stylu i nie pasuje do mojej kolorystyki. Ciepłe kosmetyki do konturowania tworzą u mnie cegłę, a podwójna ich dawka potęguje ten efekt. Tak jak wspomniałam - osobno mogą ujść, razem tworzą koszmar. Może u cieplejszych typów sprawdzą się lepiej.

Na szczęście mam swoje niemal idealne bronzery i o nich opowiem kiedyś coś więcej. Dajcie też znać, czy inny produkt brązujący od W7, Honolulu, jest lepszy, niż ten duet :) 
Jeżeli znacie też kosmetyki o chłodnym odcieniu - chętnie przyjmę namiary!

20 komentarzy:

  1. Ja to duo bardzo lubię, ale może dlatego, że mam cieplejszy typ urody :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że u cieplejszy dziewczyn będzie lepiej się sprawdzać :)

      Usuń
  2. Ja się do niego przymierzam już jakiś czas, bardzo mi się podoba odcień brązera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będzie Ci służył w takim razie :)

      Usuń
  3. średnio podoba mi się efekt, nie kupiłabym go :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z W7 jest taki problem, że jest słabo dostępny stacjonarnie, więc nawet ciężko wypróbować i zazwyczaj kupuje się w ciemno ;)

      Usuń
  4. Jak dla mnie, jeśli bronzer to matowy. Wydaje mi się, że wyglądają na twarzy trochę bardziej naturalnie a i "cień" który dają skórze wypada wtedy bardziej autentycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również tak uważam, ewentualnie dopuściłabym satynę, ale brokat, perła... nie :P

      Usuń
  5. Przepiękne duo :) I jak ciepłe to u mnie sprawdziłoby się idealnie :D no ale jeżeli trwałość kiepska to zakup raczej odpada :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trwałością niestety nie grzeszy, ale odcień ma idealny dla cieplejszych dziewczyn, nie takiego chłodnika, co ja :P

      Usuń
  6. Ja właśnie zamówiłam bronzer The Balm Bahama Mama . Ma być ponoć świetny . A ostatnio używałam ciaglę duet bronzera z rozświetlaczem ze Sleeka w odcieniu Light.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dzisiaj oglądałam filmik Katosu w którym mówiła o Bahama Mama, może sama też sobie sprezentuję ten rarytas :)

      Usuń
  7. Miałam go dawno temu kolor nie był taki zły w zależności jaki efekt chcemy uzyskać, ale jego trwałość pozostawia wiele do życzenia :/ Obecnie posiadam bronzer z Etre Belle ale planuję zakup The Balm Bahama Mama;))

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo ładnie wygląda na skórze, ostatnio zastanawiałam się nad jego kupnem. Jak będę mieć okazje to na pewno się w niego zaopatrzę, bo efekt jaki daje bardzo mi się podoba;)

    OdpowiedzUsuń
  9. wygląda bardzo ładnie na skórze :) tak delikatnie i naturalnie.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  10. mi sie bardzo podoba jak wygląda na skórze :) a w jakiej jest cenie ? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Honolulu jest moim ideałem do konturowania. Jest dobrze napigmentowany, świetnie się rozciera i ma ładny odcień. Z resztą umieszczałam już jego recenzję, więc możesz sobie poszukać na blogu w etykietach :) Robiłam też zdjęcia bronzera na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja dostałam od firmy to "cudo" ale róży nie używam, a bronzer mi jakoś nie podpasował wiec poszło dalej w świat ;p

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.