21 sierpnia 2013

Kolorówka: Celia, tusz w tubce - uzupełnianie maskar

Hej dziewczyny :)

Jak dobrze wiecie, babranie się w kosmetykach mi nie straszne i lubię wszelkie formy DIY czy nietypowych zastosowań produktów. Dzisiaj mam dla Was coś z tego cyklu, czyli recenzję tuszu w tubce Celia połączone z pokazem, jak krok po kroku uzupełnić stary tusz. Zapraszam :)


Przede wszystkim - o co chodzi? Celia ma w swojej ofercie małe ustrojstwo, czyli ten tusz w tubce, za którego pomocą możemy uzupełnić puste opakowania maskar. Bardzo mi się to podoba, ponieważ dla mnie najważniejsza w maskarze jest szczoteczka, nie sam tusz. Jest to więc tańsze rozwiązanie, niż kupowanie co chwilę nowego produktu, szczególnie, że za tubkę Celii zapłacimy 2,5 zł. Starczyła mi ona na uzupełnienie 3 tuszy (choć pewnie nie do końca), nawet jeżeli chcielibyśmy napełnić jeden tusz jedną tubką, wychodzi to nieprawdopodobnie taniej. Co więc nam jest potrzebne? Oczywiście tubka tuszu oraz opakowania po maskarach - ja wybrałam te z moimi ulubionymi szczoteczkami - Golden Rose, Sephora i Lovely. Wszystkie mają to do siebie, że dość szybko zasychają.


Wprawdzie taki Lovely nie jest drogi i można spokojnie kupić sobie nowy tusz, ale ponieważ i tak i tak chciałam napełnić pozostałe dwie maskary, postanowiłam, że niech on również skorzysta (i z perspektywy czasu nie żałuję ;)). Na samym początku trzeba przygotować opakowania.


Po pierwsze - myje szczoteczki. Dzięki temu pozbywam się zaschniętych grudek i resztek tuszu. To ważne, ponieważ dzięki temu uzupełniona maskara nie osypuje się i nie grudkuję. Do umycia grzebyczków używam szczoteczki do zębów i mydła - szoruję nią aplikatory, dzięki czemu docieram do samego trzonka między wypustkami. Jak widzicie, moje ulubione maskary to gęste, sylikonowe grzebyczki.


Kolejny krok - oczyszczenie samych opakowań. Tutaj wystarczą chusteczki nawilżane - wycieram tusze z zewnątrz i przede wszystkim gwinty. Ja często wycieram nadmiar tuszu o gwint, dlatego mam je upaćkane. Czyszcząc je pozbywam się resztek tuszu, ładniej się prezentują, nie brudzą i nie są siedliskiem bakterii. Zakrętki łatwiej się dokręcają i tusz nie wysycha.


Czas na uzupełnienie tuszy. Szczoteczki wysychają sobie po myciu, muszą być całkowicie suche, a ja w tym czasie staram się zaaplikować Celię do opakowań. Jak widzicie, tubka ma wydłużony dziubek, który ma pomóc w 'naładowaniu' kosmetyku.


Jednak dziubek nie sprawdza się przy każdym typie maskary. Jedynie do Sephorowskiej wchodzi bez oporu do końca. Większość nowych maskar w przedsionku ma zwężenie z wypustkami, na których zatrzymuje się nadmiar tuszu. Celia nie radzi sobie z pokonaniem takiej bariery i dziubek nie dosięga prosto do zbiorniczka z tuszem.


Tak właśnie się kończy spotkanie tubki z przeszkodą w postaci zwężenia - gdy będziemy za szybko naciskać, wszystko zostaje w przedsionku i brudzi tubkę. Jak więc sobie z tym poradzić? Trzeba przede wszystkim wyciskać bardzo małe porcję, a następnie stukać maskarą o blat, żeby tusz spłynął niżej. Nie można się spieszyć, ponieważ zmarnujemy zapas Celii i całe się ubrudzimy :) Wystarczy robić to powoli i często opukiwać opakowanie, a tusz spłynie przez zwężenie i cała operacja się uda. Do każdej z maskar wcisnęłam mniej więcej 1/3 tubki.


Dodatkowo po aplikacji dodaję 1-2 kroplę Duraline, żeby wszystko się ze sobą zmieszało. Nie musicie tego robić, jeżeli nie macie tego produktu w domu, ale z doświadczenia wiem, że to pomaga :)


Wkręćcie grzebyk, zamieszajcie i gotowe! Mamy nowe tusze :) Trzeba jednak pamiętać, że jak to jest z nowymi produktami, tusze mogą być za mokre i potrzebują chwili, by podeschnąć. Ja aktualnie wycieram nadmiar tuszu w chusteczkę, ale jestem bardzo zadowolona - masakra Lovely podkreśla mi rzęsy jak nigdy :) Sam tusz Celii jest dobry, czarny, nie osypuje się, ładnie podkreśla rzęsy i nie skleja ich. Ale wiadomo, najwięcej zależy od szczoteczki :)

Dajcie znać, czy używałyście już tego produktu i co o tym sądzicie :)

9 komentarzy:

  1. Ja jestem mistrzem jeśli chodzi o ten tusz!
    Namęczyłam się, żeby całkowicie wyczyścić opakowanie po tuszu 2000 Calorie, bo był całkowicie wyschnięty, wysuszyłam go, wcisnęłam do niego całą tubkę i zorientowałam się, że zgubiłam tą gumową uszczelkę, która powinna być na górze tuszu. Także tego... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xD
      No cóż, przynajmniej wiesz, na co zwrócić uwagę następnym razem... :D

      Usuń
  2. Ja tez lubię ten wkład Celia:) Ja zawsze stukam tuszem podczas wyciskania i wtedy super spływa i się nie wylewa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. doszłam do tego po pierwszym nieudanym wciśnięciu :D

      Usuń
  3. często zastanawiałam się nad tym zapasem ale nigdy się nie skusiłam, ale może to i fajny pomysł i kiedyś spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie próbowałam tuszu z tubki choć o nim słyszałam ;) Ale pewnie się skuszę bo mam swoją ulubioną spiralkę i nie będę musiała się z nią rozstawać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tym celu jest świetny, nie trzeba od razu wyrzucać ulubionych szczoteczek ;)

      Usuń
  5. Słyszałam, ale nie korzystałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pokusiłaś mnie , może spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.