21 czerwca 2012

Kolorówka: Rozświetlenie idealne

Hej dziewczyny!

Trochę przystopowałam z częstotliwością zamieszczania notek, wszystko przez pracę, praktyki i chęci ćwiczenia mojej głównej pasji, czyli rysunku, a to trochę czasochłonne :)
Dzisiaj o czymś, czego wiele kobiet poszukuje, czyli rozświetlenie idealne. No, może nie idealne dla wszystkich, ale na pewno dla mnie. Przez krótki okres czasu przez moje ręce przewinęło się całkiem sporo rozświetlaczy, jednak mało który spełniał się na mojej twarzy. Głównym problemem jest to, że jestem bardzo blada (może nie widać tego do końca na zdjęciach, ale uwierzcie, najjaśniejsze podkłady drogeryjne są o wiele za ciemne, jestem mniej więcej na poziomie Dermacolu 208, może jaśniej) przez co wiele rozświetlaczy o lekkim zabarwieniu zostawia dodatkowy kolor, spełniając się raczej jako rozświetlające róże :) Bardzo dobrym kolorystycznie produktem był limitowany rozświetlacz z Essence Crystalliced, jednak nie pasuje mi jego płynna forma. Nakładam na twarzy minerały, które czasem gryzą się z produktami płynnymi, więc szukam czegoś sypkiego/prasowanego. I nagle, niespodziewanie, znalazłam w swoim kosmetycznym kufrze coś, co na pierwszy rzut oka na rozświetlacz nie wyglądało.



Tymi cudami okazały się dwa sypkie cienie, które dostałam w zamierzchłej przeszłości od cioci. Nie mam pojęcia, co to za firma (ale raczej jakaś polska, drogeryjna), nie znam nazwy, naklejki zostały starte i nieczytelne. Postanowiłam spróbować - leżą sobie nieużywane, a nuż się przydadzą? Pomaziałam pędzlem po kościach policzkowych i zakochałam się w efekcie! Pyłki są bardzo drobno zmielone, nie mają brokatu, tylko same w sobie są malutkimi drobinkami o błyszczącej powierzchni. Mimo swoich kolorów - jeden jest stalowy, drugi ma lekko niebieskawe zabarwienie, nie zostawiają koloru, a piękną taflę. Niebieski bardziej subtelną, szary mocniejszą, która przypomina mi osobiście trochę rybią łuskę :) Efekt można świetnie stopniować, na prawdę mi się podoba, nienachalnie rozświetlają policzek w taki sposób, że wygląda on promiennie i świetliście, jakby bił własnym blaskiem(:D), a nie został potraktowany jakimś nabłyszczaczem.

Bez niczego:

Z pyłkami:








Efekt podoba mi się bardziej, niż ten, który daje Essence. W dodatku w świetle słonecznym/sztucznym dalej mam na policzku jednolita taflę, zaś z Essence wychodzą pojedyncze drobiny brokatu. Po mocniejszym roztarciu na dłoni zostaje nam nadal tafla, choć subtelniejsza, zaś Essence się "rozdrobinkuje". Na prawdę nie sądziłam, że odnajdę w tak zwykłym i niechcianym kosmetyku coś tak niezwykłego!









Pyłki w dodatku pięknie pachną, lekko słodkawo. Jedyny minus to to, że nie mam pojęcia, co to za kosmetyk. Jeszcze długa droga, zanim mi się skończą, bo są bardzo wydajne, ale zacznę szukać już teraz. Wydaje mi się, że Ingrid miało podobne opakowania. Jeżeli nie - czeka mnie poszukiwanie rozświetlenia (dla mnie)idealnego na nowo :D

Macie swoje ulubione rozświetlacze? Czego oczekujecie od tego produktu?
Co zazwyczaj wybieracie w zestawie na co dzień - rozświetlacz, bronzer, czy może róż?
O czym wolicie przeczytać w następnej notce - o zestawieniu moich rozświetlaczy, parę słów o brwiach, czy może macie ochotę na nowy makijaż? :)

13 komentarzy:

  1. Nowy makijaż, nowy makijaż! : *

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie używam rozświetlaczy :) Ale bardzo podoba mi się efekt, jaki uzyskujesz tymi pyłkami! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pięknie rozświetlają te pyłki i dają naturalny efekt :) ja chętnie poczytam o brwiach :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem fajne te pyłki. Ja najbardziej lubię mgłę pudrową paese. Dodaję do obserwowanych i chętnie poczytam o brwiach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ładnie wyglądają, ja lubię mgłę pudrową paese :)

    obserwuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No super się prezentuje takie rozświetlenie !

    OdpowiedzUsuń
  7. mi się wydaje, że to Vollare, boja mam w taki opakowaniu złoty kolor i to na pewno Vollare ;) a rozświetlenie bardzo ładne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. wow :) pieknie to wyglada :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie miałam okazji używać rozświetlacza. Fajna sprawa, że wykorzystałaś do tego nie używane kosmetyki, straszna szkoda, że nie wiesz z jakiej są firmy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ładny efekt.A próbowałaś rozswietlacza w płynie Inglot?Chyba też mają jakiś jasny, biały kolor.

    OdpowiedzUsuń
  11. podoba mi się ten efekt!
    ja mam ukochany rozświetlacz z catrice ale niestety edycja limitowana ;/

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawy sposób:) I jaki ładny efekt daje, nie spodziewałabym się zupełnie.

    Pozdrawiam i obserwuję:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.