8 lipca 2016

Kolorówka: Pixie, Mineral Rouge Powder | Coral Fantasy, Dusty Pink, Kiss and Tell


Cześć wszystkim :)
Jakiś czas temu Pixie wprowadziło do swojego asortymentu nowość, jaką są róże mineralne My Secret. W ostatniej notce na ten temat napisałam o nich parę wstępnych przemyśleń oraz zeswatchowałam wszystkie dostępne odcienie. W dzisiejszym poście chciałam Wam przybliżyć ten produkt po dłuższym stosowaniu oraz zaprezentować, jak wygląda na moim już nie gładkim licu ;)







Wstępem przypomnienia, róże można dostać w dwóch gramaturach - 3,5g (48 z.ł) oraz 6,5g (74 zł). Ja stałam się posiadaczką trzech 'solniczek', czyli opakowań o mniejszej pojemności. Szczerze powiedziawszy, jeżeli ktoś nie maluje innych osób na ilości hurtowe, to taka mniejsza pojemność starczy na na prawdę ogrom czasu - głównie to zasługa wydajności i dobrego napigmentowania produktu. Nie ma tutaj obawy, że w miesiąc wykończymy produkt, a dzięki mineralnemu składowi posłużą przez długi czas (ok, wiem - na opakowaniu data ważności po otwarciu to 12 miesięcy i tego się trzymajmy - ja jednak uważam, że proszkom nic stać się nie może i w przypadku minerałów przeciągam tą datę).


Wracając do solniczek - każde opakowanie pod zakrętką ukrywa sitko, przez które możemy sobie dozować proszek. Moim zdaniem to świetne rozwiązanie, nie ma tutaj obawy, że wysypiemy za dużą ilość produktu. Minusem może być brak szerokiej zakrętki, do której wiele dziewczyn przesypuje sobie proszki przed nałożeniem na pędzel. Mi osobiście to nie przeszkadza, ponieważ mam osobny pojemniczek do aplikacji sypkich kosmetyków.


Kolory, które posiadam to Dusty Pink, Kiss and Tell oraz Coral Fantasy. Wybrałam odcienie, które współgrają z moją karnacją, ale jednocześnie różnią się od siebie i dają różne efekty na mojej twarzy.



Nie będę ponownie wrzucać swatchy wszystkich 20 odcieni, jednak może zainteresuje Was porównanie z innymi różami mineralnymi, które posiadam. Starałam się wybrać odcienie, które najbardziej sobie odpowiadają.

Jak róże wypadają na twarzy? Przechodząc do sedna, kosmetyki mają ogrom zalet i niestety - jedną wadę, która może być różnie odbierana. Ogromnym plusem jest bardzo dobra pigmentacja wszystkich odcieni. Wystarczy odrobina, żeby wyczarować piękny rumieniec. Konsystencja i wykończenie również na plus - róż się nie odznacza, bardzo dobrze się blenduje i współgra z podkładami zarówno mineralnymi, jak i tradycyjnymi. Trwałość również jest bez zarzutu - jako jedne z niewielu róży wytrzymują na policzku cały dzień i nie tracą na intensywności w miarę noszenia.

Co więc nie do końca mi pasuje? Wszystkie odcienie dość wyraźnie reagują z moją skórą i istnieje szansa, że mogą utleniać się w zależności od preferencji naszej cery. U mnie niestety nawet bardzo chłodne kolory dają efekt mocno różowy - wiele z nich wygląda na mojej cerze identycznie. Im cieńsza warstwa podkładu, na którą nakładam róż, tym efekt jest wyraźniejszy. Przez to dobierając dla siebie odcień, musiałam odrzucić sporą ilość teoretycznie pasujących mi kolorów, ponieważ na policzku były zbyt intensywne czy ciepłe (a nakładałam mikroskopijne ilości). Pale Jasper,  Innocence, Plum Blossom, czyli typy, które teoretycznie powinny być zgaszone i chłodniejsze, prezentują się u mnie dość ciepło i z wyraźnymi, różowo-czerwonymi tonami. Jedynie Dusty Pink daje efekt, na jakim mi zależało - jest najbardziej zgaszony i najchłodniejszy.

Oczywiście nie oznacza to, że u każdego sprawy mogą tak wyglądać. Wszystko zależy od osobistych preferencji skóry, jej pH, jak i karnacji. Być może efekt ten będzie pasował innym typom (jeżeli się pojawi), ponieważ róż będzie jeszcze lepiej dopasowywał się do podtonów skóry. Jednakże osoby ekstremalnie blade, chłodne, naczynkowe czy z preferencjami do oksydowania kosmetyków, powinny zwrócić na to uwagę :)


Ok, czas na pokaz na policzku :P Zdjęcia z Dusty Pink były robione w inny dzień niż pozostałe. Na twarzy mam cienką warstwę podkładu Amazon Gold.


Tutaj już grubsza tapeta - podkład Pixie Amazon Gold + Annabelle Minerals kryjące. Na policzku oczywiście gruba warstwa różu dla pokazania koloru. Zdjęcie w świetle naturalnym było robione już wieczorem, stąd taki ton.


Wszystko jak wyżej. Dodatkowo przy każdym makijażu mam na kościach policzkowych rozświetlacz KOBO, stąd błysk - same róże są matowe, oprócz Kiss and Tell z delikatnymi drobinkami.

Czy jestem zadowolona i mogę polecić róże Pixie? Na pewno, polecam każdemu spróbowanie róży mineralnych, potem zazwyczaj nie wraca się do tradycyjnych odpowiedników :D Jedyne, na co mogę uczulić - wypróbujcie najpierw próbki i znajdźcie odcień dla siebie. Swatche na dłoniach i przedramionach mogą dać ogólny obraz poszczególnych tonów w produktach. Trzeba pamiętać, że róż na policzku może dać efekt zgoła odmienny (w końcu co twarz to preferencje) i lepiej być na to przygotowanym :)

6 komentarzy:

  1. Super, że o tym wspominasz. Mało kto pisze o utlenianiu różu. Podkładu owszem, różu już nie;) Dziękuję za ostrzeżenie, będę na to uważać:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi :) Wydaje mi się, że sporo osób w ogóle nie zwraca uwagi na utlenianie się różu - w końcu nie widać tego wyraźnie, jak w przypadku podkładów ;)

      Usuń
  2. ciekawe produkty, nie maiałąm z nimi styczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne kolory, makijaże i zdjęcia! Na mnie mineralne kosmetyki często się ocieplają - dostają żółtych podtonów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie biorąc pod uwagę, że w minerałach jest większe stężenie pigmentów i mniejsze substancji 'wspomagających' niż w tradycyjnych kosmetykach, nic dziwnego, że łatwiej reagują z naszą cerą :)
      U mnie za to większość niestety w brudny róż :(

      Usuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.