Cześć wszystkim :)
Dzisiaj chciałam Wam przybliżyć kredki do konturowania KOBO. 'Rzeźbienie' twarzy światłocieniem to teraz niemal codzienny rytuał każdej zafiksowanej makijażowo kobiety. W końcu nic lepiej nie zakrywa wad, nie uwypukla zalet i nie jest w stanie przekształcić naszego oblicza. Kiedyś konturowanie było zaniedbywane, dzisiaj za to każda szanująca się firma ma kilka. jak nie kilkanaście produktów do tego przeznaczonych w ofercie.
Kredki KOBO służą nam do konturowania na mokro - dla mocniejszego, a jednocześnie bardziej naturalnego efektu, niż przy nakładaniu samych pudrów. W ofercie występują 3 kolory - najjaśniejszy do rozjaśniania oraz dwa ciemniejsze już do właściwego konturowania. Kredki są wysuwane, o pojemności 3 gram. Dostępne w Drogeriach Natura w cenie 19.99 zł.
Kredki są miękkie, ale nie za miękkie - gładko suną po skórze, zostawiając na prawdę mocny ślad pigmentu. Najjaśniejszy odcień jest żółty, ale wystarczająco jasny nawet dla takiego bladziocha jak ja. Średni odcień Shading to chłodny beż, idealny do konturowania. Najciemniejsza trójka jest już trochę cieplejsza, w odcieniu mlecznej czekolady - będzie idealna solo dla śniadych bądź ciepłych cer, również sprawdzi się w roli pogłębiania konturowania w duecie z dwójką.
Moje pierwsze zetknięcie z nimi było dość nieśmiałe - dawno nie miałam mokrych produktów do konturowania, więc podczas testów nie wiedziałam do końca, jak mogą się zachować i działałam nieco intuicyjnie :D Na początku nakładałam sztyft bezpośrednio na skórę - tu radzę uważać. Kredka niestety nie do końca ładnie się rozciera i może zostawiać plamy. Trudno uzyskać ładny, miękki gradient, a pigment lubi osadzać się w miejscach bezpośredniego nałożenia na cerę. Być może to kwestia przygotowania skóry, ja jednak próbowałam aplikować tak kredki zarówno na podkład, jak i gołą skórę, podkład przypudrowany, wilgotny, spryskany wodą termalną. Rozcierałam zaś pędzlami zwykłymi, w typie szczotki do zębów i gąbką Blent It! Za każdym razem efekt był podobny.
Nie oznacza to, że kredek KOBO nie da się używać, trzeba raczej znaleźć inną metodę. Najlepiej sztyft nałożyć wcześniej na dłoń bądź bezpośrednio na aplikator (delikatnie oczywiście ;)). Wtedy mamy pewność, że wszystko ładnie sobie rozblendujemy na twarzy. Mi osobiście najlepiej nakłada się odrobinę na grzbiet dłoni, a następnie przenosi gąbeczką na twarz :)
O ile z efektu i trwałości ciemniejszych kolorów jestem na prawdę zadowolona (w końcu mogę widocznie wykonturować sobie nos!), o tyle nie jestem pewna najjaśniejszej kredki. Na prawdę ładnie rozjaśnia okolicę oka, grzbietu nosa, łuku kupidyna czy innych części, które chcemy rozjaśnić. Niestety z trwałością i efektem na skórze jest nieco gorzej - z czasem lubi się zbierać w załamaniach, uwydatniać pory czy nierówności. Na to zachowanie niestety nie znalazłam rozwiązania i raczej zrezygnuje z wielkim bólem z jej używania (no bo w końcu jasny kolor!).
Na zdjęciach powyżej produkty w użyciu. Podkład Revlon Colorstay + korektor Collection, nic więcej. Na drugim zdjęciu kredki KOBO (dwie ciemniejsze pod kośćmi policzkowymi, bokami nosa i pod żuchwą, najjaśniejsza w trójkącie pod okiem oraz na środku brody). Ostatnie zdjęcie to wzmocnienie - baking pudrem, nałożenie rozświetlacza My Secret oraz delikatne podkreślenie ciemniejszych miejsc bronzerem KOBO.
Jeżeli macie ochotę wypróbować jeden odcień do konturowania na mokro - kredki KOBO mogą okazać się idealne. Jeżeli jednak szukacie wygody w postaci bezpośredniego nakładania sztyftu na skórę - tutaj jednak uważajcie, bo produkt może nie okazać się wystarczająco przyjemny w użyciu. Po za tym to ciekawy kosmetyk i na pewno nie skończę na nim jeżeli chodzi o konturowanie na mokro :) Wilgotne kosmetyki pozwalają na większą plastykę w zabawie światłocieniem, nie mówiąc już o możliwości wzmocnienia ich produktami sypkimi ;)
Dajcie znać czy używałyście i jakie macie zdanie o nich!
Wow, przepiękny makijaż! Dla mnie odcienie są za ciepłe :(
OdpowiedzUsuńNawet dwójeczka? - według mnie jest odpowiednio chłodny :) Chyba, że zmienia odcień po nałożeniu na skórę, wtedy rzeczywiście mogą być za ciepłe :(
UsuńOj fajne sa.
OdpowiedzUsuńNie próbowałam konturowania na mokro, jakoś tak mnie nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńMnie też nie ciągnęło, póki nie zaczęłam :D
Usuń