25 lutego 2013

Dzienna dawka narzekania

Zamiast tradycyjnego powitania, mam ochotę tylko powiedzieć - no szlag by to wszystko!

Dzisiaj nie będzie niestety pięknego postu o makijażu, kosmetyku, lakierze do paznokci, czy ogólno pojętej tematyce urodowej. Dzisiaj mam ochotę nieco zmienić wątek notki, ponieważ moja frustracja bierze górę i myślę, że czas powyrzucać z siebie trochę złości, bo kto inny zrozumie kobietę, jak nie druga? ;) Więc w paru luźnych słowach zrzucę wszystko, co nazbierało mi się od jakiegoś czasu, w końcu to mój mały, internetowy kącik.

Znów jestem chora. Pisząc znów, mam na myśli to, że ledwo ponad tydzień temu wyleczyłam ostatecznie infekcję ucha, która ciągnęła się za mną niemal dwa miesiące. I co? Parę dni po tym, jak przestałam słyszeć szumy w głowie, które były następstwem zapalenia zatok i ucha, budzę się z wywalonym z nozdrzy glutem, suchym gardłem i gorączką. Nosz... Diagnoza? Ależ oczywiście, znów zatoki! Znów rozpycha mi głowę, oczy bolą, nos to już apogeum, w dodatku cały czas charczę i dzisiaj na spotkaniu z promotorem nie byłam w stanie się wysłowić - aż babka myślała, że ma do czynienia z jakimś retardem (na szczęście jej uświadomiłam, w czym rzecz). Teraz przez tydzień muszę leżeć w łóżku, chociaż leżałam cały weekend - od pierwszego objawu wciskam w siebie specyfiki na zatoki, ibupromy, gripexy, non stop walę sobie do nosa steryd, ale na nic to wszystko. Już przywitałam powracające szumy w uchu jak starych znajomych, w dodatku mam wizję wszystkich zaległości na uczelni i w pracy.

Nie mówiąc już o tym, co dzieje się na mojej twarzy, co powoduje obniżenie mojej samooceny do -84738475. Złapało mnie osłabienie formy, odporności, co od razu wykorzystała stała znajoma, wirus opryszczki, atakując jedną stronę wargi. U mnie nie objawia się to niestety lekkim pieczeniem alarmującym o nadchodzącej katastrofie, ale od razu wyskakują mi ogromne bąble, z którymi nic nie da się zrobić, za to skutecznie szpecą i uprzykrzają odczucia związane z poruszaniem ustami - boli to jak cholera. Walka z nimi jest długa, męcząca, po tym zostają mi rany, blizny, nie mówiąc o rozpapraniu linii czerwieni wargi. Tutaj na szczęście jest już bliżej końca.

Pozostając przy skórze, oczywiście w tym roku matka natura mnie nie oszczędziła i zmusiła do pierwszej wizyty u dermatologa. U dermatologa nigdy nie byłam - zawsze myślałam, że jeżeli chodzi o drobne problemy skórne, to można z nimi walczyć samemu - wszelkie zaskórniki, zapchane pory, jest przecież multum sposobów na to. Szczęśliwa więc dotychczas omijałam te lekarskie tereny, aż dwa tygodnie temu (wszystko się kumuluje w tym czasie) nasilił się moje problemy skórne, związane z odstawieniem hormonów pół roku temu... Nigdy nie miałam trądziku, wysypu, jako nastolatkę ominęło mnie to wszystko. No, ale oczywiście musi się to odbić na mnie teraz, karma nie mogła mi popuścić. W dodatku do kompletu, żeby nie było samotnie, pojawiło się sporo zmian uczuleniowych, czerwonych, rozsypanych po całym ciele. Wyglądam w lustrze jak brzydki dalmatyńczyk. Parni dermatolog oczywiście nie wyjawia przyczyny całego zamieszania, tylko przepisuje listę leków długą jak moje niespełnione postanowienia noworoczne, na pierwszym miejscu antybiotyki. Dzięki temu jestem lżejsza o niemal moją całą wypłatę, która sama w sobie jest biedna.

Przez to mogę tylko pomarzyć o prezencie imieninowym z prawdziwego zdarzenia, na szczęście udało mi się zgadać z Moniak poczyniłyśmy bardzo skromne zakupy Azjatyckie - chociaż taka iskierka radości na nadchodzący czas. Oby tylko, znając moją ostatnią aurę, nie zagubiły się gdzieś w świecie :P

Chora ja again :P

Kończę wywód, szkoda goryczy na taki mały blog (choć mogłabym wyrzucić więcej złości :D). Podobno ludzie nie lubią osób, które narzekają, ale czasami trzeba - wspólne złości też mogą zbliżyć człowieka.
Dziewczyny, jeżeli same macie ochotę ponarzekać, wyrzucić coś z siebie - proszę bardzo! Bez zobowiązań możecie rzucać mięsem pod tym postem. Chętnie wezmę to na klatę, przeczytam, skomentuje, może nawet pomogę! W końcu co dwaj frustraci, to nie jeden :D

22 komentarze:

  1. akurat dziś mam dobry dzień więc dobrym kompanem do narzekania nie będę ;D ale Tobie piękna życzę szybkiego powrotu do formy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. oj biedna zdrowiej nam! :*

    mam nadzieję, że nasze łupy dojadą całe i zdrowe (i szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero co zrzuciłam brzemię narzekania, ale mogę doradzić na odporność jeżówkę! Mój K. też miał 2 razy z rzędu zapalenie zatok... Od miesiąca (odpukać) nic się nie dzieje. Wierzę, że to dzięki mocy jeżówki.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, ja już tyle rzeczy próbowałam na odporność, ale chyba brak mi systematyczności ;)
      Na razie biorę beta-glukan, jeżówkę też kiedyś próbowałam, czas znów zadbać o wzmocnienie :P

      Usuń
  4. oj bidulka,zdrowiej szybko!!!!!!! (A tak na marginesie- strasznie podobał mi się Twoj post,świetnie napisany)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      No i fajnie, że komuś przypadła do gustu moja grafomania, nawet jeżeli traktuje o takich niemiłych sprawach :P

      Usuń
  5. Podobno na zatoki dobrze robią okłady z gorącej soli. Rozgrzewasz sól (zwykłą, kuchenną) na patelni, wrzucasz to w jakąś skarpetkę i przykładasz do czoła (przez szmatkę, coby się nie poparzyć). Ten sposób polecała mi koleżanka, jej pomogło p 3 dniach, ja nie zdążyłam spróbować, bo samo mi przeszło.
    Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu dobrej formy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna, ten sposób polecała mi moja mama i jej rzeczywiście to pomogło - pewnie zbawienne działanie rozgrzewające się sprawdziło :)
      Być może jutro spróbuje, dzięki! :)

      Usuń
  6. Karma is a bitch :P

    Kochana, ja mam 1. wypadające włosy 2. paznokcie cienkie jak papier 3. wysyp podskórnych gul na twarzy 4. rosnący w oczach brzuch :P Pocieszam się tylko, że po ciąży wszystko powinno wrócić do normy :D Ale póki co - łączę się w bólu i niskiej samoocenie wizerunkowej.

    Ściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, ale ty przynajmniej masz świetną wymówkę i powód, dla którego z zaciśniętymi zębami przejdziesz przez ten stan! :D Mnie za to trafiło i nawet nie wiem czemu, okropna karma :D

      Usuń
  7. Doskonale Cię rozumiem. Od kilku tygodni zmagam się podskórnymi gulami, które przypominają dorodne śliwy. Płacę za to, że chciałam zmniejszyć widoczność porów mydłem Aleppo. Na szczęście wczoraj wylałam swoją złość na blogu. To nie tylko oczyszcza umysł, ale może okazać się pomocne. Jedna z dziewczyn poradziła mi, żeby skorzystała z siarki. Wygrzebałam z szafy błoto termalne z siarką, nałożyłam papkę, po czym rano obudziłam się z mniejszymi gulami. One nadal są, ale w końcu można przykryć je korektorem i wyjść do ludzi. Ostatnio nie miałam na to ochoty, bo czułam się jak paszczur. Aż skakałam z radości, gdy w lustrze ujrzałam w miarę normalną twarz, co z tego, że pod grubą warstwą korektora i pudru.

    Podobnie jak Ty jako nastolatka nie borykałam się z problemami skórnymi. Problem pojawił się dopiero na studiach. W tym tygodniu wybieram się do dermatologa. Mam nadzieję, że trafię na dobrego specjalistę, który pomoże mi uporać się z problemami.

    Odnośnie opryszczki to znam ten ból. Nie dość, że deformuje twarz, to jeszcze przeraźliwie boli i jedzenie kanapek sprawia niewyobrażalne cierpienie. Aczkolwiek znalazłam na nią sposób. Gdy mam obniżoną odporność (okres, choroba, stres), to nie rozstaję się z pomadką brzozową Sylveco. Ciągle aplikuję ją na usta. Zawarta w niej betulina działa przeciwwirusowo i żadna paskuda nie psuje mi humoru. Pomadka nie jest droga, bo kosztuje 7-8 zł i bez problemu powinnaś ją dostać w sklepie zielarskim. Zapach brzozy może nie przypomina najnowszych perfum od Diora, ale jest delikatny i nie powinien uprzykrzać życia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tej pomadce Sylveco nie słyszałam, ale dziękuję za informację, na pewno się przyda, bo opryszczka jest wstrętną i bolesną dolegliwością i staram się jak tylko mogę nie doprowadzać do jej nawrotu.

      Co do problemów skórnych, to przynajmniej znasz mniej więcej przyczynę swoich dolegliwości. Nie spodziewałabym się, że Aleppo może tak działać na skórę - o dziwo ja reaguje na nie dobrze i mam zamiar właśnie zrezygnować ze wszelkich mocniejszych detergentów i perfumowanych środków na jego rzecz. Ale u mnie to kwestia całego ciała. Dobrze, że znalazłaś też jakieś remedium na gule, ja nawet nie wiedziałabym, jak sobie radzić z takim problemem.

      Dermatolodzy to osobna sprawa, ja trafiłam na specyficzną doktor, o ile nie znudzoną pracą. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Nadal nie wiem, w czym leży nagłe pogorszenie się mojego 'trądziku', a już kompletnie nie mam pomysłu skąd wzięły się 'uczuleniowe' plamy - wyskakuje ich co raz to więcej, mam jednego podejrzanego, ale nie jestem tego pewna. Na razie zrezygnowałam też w wszelkich dodatkowych kosmetyków i stosuję naturalną pielęgnację oraz leki przepisane przez lekarza. Mam nadzieję, że pomogą, choć wolałabym wiedzieć, dlaczego w ogóle to się zaczęło i czego unikać na przyszłość.

      Mogę tylko życzyć nam obu powodzenia :)

      Usuń
    2. też stosuję tą pomadkę, ale rokitnikową i podzielam opinię koleżanki wyżej, nie rozstaję się z nią na krok
      życzę Ci szybkiego powrotu do zdrówka
      narzekaj ile chcesz, każdy czasami potrzebuje wyrzucić z siebie złości

      Usuń
  8. Łączę się w chorobie. Mnie też dopadło - takie uroki przedszkoli i przebywania z dzieciakami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedszkola to chyba bomby biologiczne i hodowle wszelkich bakcylów :D Powrotu do zdrowia w takim razie!

      Usuń
  9. czasem warto ponarzekać, wyrzucić żale bo potem milczenie może się na nas zemścić, wiem z doświadczenia :)

    ja odpukać na zatoki nie narzekałam ale od dłuższego czasu męczy mnie przeziębienie, gorączka, katar, ból gardła wracają jak bumerang, z opryszczką niedawno się pożegnałam ale coś czuję że nie na długo, do tego męczy mnie ból brzucha bo akurat teraz jak choruję muszę mieć tak bolesny okres :(
    ale dobra już wystarczy narzekania bo jak zacznę to ciężko mi skończyć :)

    Tobie życzę szybkiego powrotu do zdrowia i żeby już żadnych nawrotów nie było jak najdłużej :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Ja czasem lubię ponarzekać, oczywiście z umiarem, bo jednak co za dużo, to nie zdrowo, lepiej jednak nie kumulować całej frustracji w sobie :)
      Magicgrey, może tak jak poleciła wyżej Make Up Passion - coś na odporność? Jeżówka, beta-glukan, nalewka z nasturcji? Na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc, ja sama powinnam się zmobilizować do suplementowania się :D

      Usuń
  10. Zdrowia! I humoru mimo wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj, przyłączam się do Twojego narzekania :( ja juz tez od tygodnia chodzę zasmarkana i mam głos jak pani z peronu zapowiadająca pociągi...masakra...:( jak dla mnie katar jest najgorszą choroba bo mam okropny ból głowy, zafąflany nos, zatkane uszy i boli mi cała szczęka...ehhh a jutro mam wazny dzień, bo jadę na szkolenie z kolorówki i chciałam być w pełni zdrowa a nie "pociągająca" z załzawionymi oczami :(
    Zdrówka życzę a jak się wykurujesz zapraszam do zabawy w "Makijazowe Stylizacje" u mnie na blogu.
    Buźki :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Heej :) ja 6 lat temu zachorowałam pierwszy raz na zatoki, tak ciągnęło się to za mną aż do tego roku. Raz nawet straszyli, że będą mi przekuwać igłą nos i ściągać ropę...!!! wtedy ratowałam się inhalacjami, które trochę pomogły i przynajmniej mnie nie nakłuwali :P ale doskonale wiem, jak się męczysz, przez sześć lat no stop gdy tylko nadchodziła jesień męczyłam się z zatokami aż do wiosny. Raz zdarzyło mi się takie zapalenie, że przez 2 tygodnie ani raz nie udało mi się zaczerpnąć powietrza nosem!! aż mi duszno na samo wspomnienie :D
    W tym roku zainteresowałam się różnymi naturalnymi sposobami leczenia, bo chciałam pozbyć się migreny. No i przez przypadek natrafiłam na informacje o ssaniu oleju. Wiem, że brzmi okropnie :D ale robiłam to przez miesiąc w wakacje i wyleczyłam zatoki!! po prostu je oczyściłam z tego świństwa i w tym roku ani raz nie miałam zapalenia. A jest to wielki sukces dla mnie po 6 latach. Robiłam to w innym celu i nawet nie wierzyłam, że to ma jakiś związek z zatokami. Ale już jest prawie marzec i żadnego zapalenia! Raz się przeziębiłam i myślałam, że już na pewno 'zatka' mnie. Sama wiesz pewnie jak to jest ;)) ale nic takiego się nie zdarzyło, normalny katar przez trzy dni, kilka razy kichnęłam i już. Polecam ssanie oleju, mimo że wydaje się niedorzeczne i obrzydliwe :))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze - każdy z nich zauważam i dokładnie czytam. To bardzo motywujące i miłe, gdy zostawiacie je pod moimi postami.

Proszę o nie zostawianie wpisów będących czystą reklamą bloga, profile zawierają Wasze adresy, na które zawsze z chęcią wchodzę.