28 września 2014

Makijaż: Jesień

Witajcie piękne!
Dziś mam dla Was makijaż, pierwszy wykonany już w nowym lokum :) Od razu przepraszam za jakość zdjęć, ale jeszcze nie ustawiłam aparatu i lamp prawidłowo, muszę zaadaptować sobie nowe biurko pod tym kątem ;) Makijaż poniżej był robiony troszkę na łapu-capu, ale myślę, że przypadnie niejednej z Was do gustu :)




Nie ma się co łudzić, że lato jeszcze do nas wróci - może w tym tygodniu zobaczymy jeszcze jakieś ostatnie podrygi wakacyjnej aury, ale coraz bardziej widać, że to jesień zagościła już u nas na dobre ;) Nie jest to moja ulubiona pora roku - fakt, potrafi być piękna, kiedy obumierające liście zmieniają swoje kolory i opadają, ale niestety jesień w mieście wygląda inaczej, brzydko - liście zbierają się w gnijące ciapy, wszędzie przedostaje się błoto, 99% czasu pada, a cały świat dookoła okraszony jest sporą ilością barw burych, brudnych, szarych. I taki właśnie miał być ten makijaż - ciepły, jesienny, z akcentem mocniejszego koloru przebijającego gdzieniegdzie, jednak większość to szaro-bura ciapa :D 



Bura ciapa powstała z ciemnego brązu, który delikatnie omiotłam połyskującym na zielonkawo złotem. W zewnętrznym kąciku wykończyłam całość bardzo ciemnym fioletem o brązowym tonie, zaś na dole wylądował ciemny, buraczkowy cień. Na środku dolnej powieki umieściłam delikatny akcent szmaragdowej zieleni, a najmocniejszym fragmentem całego oka jest wewnętrzny kącik, gdzie wykorzystałam intensywną żółć. Całość mocno roztarłam ku górze... i ciapa gotowa ;) Zrezygnowałam tutaj jednak z kreski na rzecz delikatnego przyciemnienia jedynie linii rzęs.



Makijaż, dość bury i ponury ;) ożywiłam trochę mocniejszą i bardziej intensywną pomadką - idealną według mnie na najbliższe miesiące. Dokładnie to numer 16 z Inglota, pokazywałam Wam ją bliżej w TYM poście. Dodatkowo twarz wykonturowałam bronzerem tej samej marki (505 z serii HD), policzki ożywiłam różem Nude z Annabelle Minerals, zaś za rozświetlacz posłużył mi szampański cień z MIYO ;)

Co można robić w jesienne wieczory? Na pewno spędzać je owiniętym w koc z kubkiem ciepłego napoju :) Ja najczęściej siedzę dodatkowo przy komputerze lub z rysownikiem - a jakie są Wasze patenty na zabicie jesiennej chandry? ;)

26 września 2014

Makijaż: Instagramowe

Hej wszystkim ;)

Powoli wybudzam się z blogowego letargu, choć szczerze powiem, że nie jest to łatwe, szczególnie, kiedy w codziennym życiu taki makijaż schodzi na drugi plan. Razem ze zmianą pracy inaczej zaczął wyglądać mój dzień, rano mam dosłownie chwile na upiększenie się, nie ma mowy więc o niczym bardziej spektakularnym czy robieniu zdjęć :) Dlatego jeszcze chwilkę potrwa, zanim zacznę wrzucać regularnie makijaże, bo muszę przestawić się znów na tworzenie popołudniowe, specjalnie na bloga :)



Dziś za to więc, niewielkim kosztem twórczym, prezentuję Wam notkę z makijażami z Instagramu, które zmalowałam na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Nie każda z Was ma konto na tym portalu, te co mają pewnie już o połowie z tych zdjęć zapomniały, więc zapraszam Was na mały rzut makijażowych inspiracji ;)


Starałam się wrzucać zdjęcia przedstawiające makijaże kolorowe i ciekawe. Pracując jakiś czas w Inglocie miałam spore pole do popisu, barwny makijaż to była część codziennego dress code'u ;)



Zdarzał się też dni bardziej spokojne, choć wtedy zawsze stawiałam na jakiś zdecydowany, kolorowy akcent - kreskę czy cieniowanie.



Często też usta grały mocny akcent na równi z okiem - choć nie zawsze prezentowało się to cudownie :D Fioletowe oko i fioletowe usta to już przesada :P



Zdjęcie wyżej przedstawia chyba mój ulubiony makijaż - kreska wywinięta na załamanie plus podkreślenie jej bielą od spodu.



Niebieski akcent towarzyszył mi chyba najczęściej - mimo tego, że kolor ten jest uznawany za kiczowaty, to dobrze się w nim czuje. Ładnie kontrastuje z moimi rudymi włosami :P

To chyba tyle z ciekawszych fotek :) Jeżeli jesteście ciekawe, co u mnie i chcecie śledzić mnie na bieżąco - zapraszam do obserwowania na Instagramie, jeżeli jeszcze tego nie robicie ;)


21 września 2014

Paznokcie: Lakierowe nowości od My Secret

Witajcie piękne :)
Wracam do Was po prawie 2 miesięcznej nieobecności na moim blogu. Taka długa przerwa jest jak samobójstwo w blogosferze, ale liczę, że powrót do systematycznego pisania znów skupi do Pawich Piórek więcej czytelników!


Na dobry początek - przedstawię Wam najnowsze lakiery od My Secret. Z tego co widziałam, to nie jestem pierwsza, które je prezentuję, ale dorzucę swoje 5 groszy i w dodatku pokaże je Wam wszystkie na wzorniku - obecnie moje pazury nie nadają się do publicznego pokazywania z bliska.


Najnowsza kolekcja wprowadza 27 emalii - 20 kolorów i 7 z serii Nail Art, cechujących się ciekawym wykończeniem i efektem na pazurach. Wszystkie lakiery są zamknięte w tradycyjnych dla My Secret kwadraciakach z dość szerokim pędzelkiem. Duży plus - każda buteleczka ma w sobie kuleczkę do mieszania, dzięki temu lakier tak szybko nie zgęstnieje ;)


Na pierwszy rzut idą emalie kolorowe. Starałam się jak najmniej ingerować w obróbkę, aby odwzorować najlepiej kolory. Od lewej - 219 french beige, czyli nudziak o półkryjącej formule, 203 baby pink, już w pełni zakrywający płytkę i 220 french pink - również półtransparentny, ale z dodatkiem drobinek.


Kolejna trójka to już bardziej intensywne kolory - 217 wild red, o dość ciepłym kolorze czerwieni wpadającym w pomarańcz, 206 pink flirt, czyli bardzo fajna, intensywna fuksja i 204 candy pink - jak sama nazwa wskazuje, uroczy róż ;)


Idziemy już powoli w intensywniejsze tony - 218 deep red to krwista czerwień, 205 fruity pink to również fuksja, ale bardziej intensywna i ciemniejsza, niż 206 oraz 216 deep pink - róż, ale w ciepłym odcieniu.


215 coral - jak sama nazwa wskazuje, koral, ale ciepły i z tych w stylu "róż zmieszany z pomarańczem". 214 orange i 213 lemon - sama nazwa wskazuje, z czym mamy do czynienia ;) 


Przechodzimy do odcieni chłodnych - piękne turkusowe trio. W sumie duet, bo ostatni kolor jest już niebieski ;) 212 sea green, 211 turquoise - to dwa moje ulubione kolory, turkusowe, wpadające bardziej w zieleń. 210 urban blue to odcień mocno chłodnego błękitu.


202 snow white, 209 dressed in black - czerń i biel. Ostatni na zdjęciu lakier to 208 midnight walk - bardzo ciemny, atramentowy i niebieski odcień, delikatnie przełamany fioletem.


I ostatnie dwa z tej kolekcji - 207 lavender i 201 transparent - zwyczajny, przezroczysty lakier.
Tak prezentują się wszystkie lakiery z podstawowej kolekcji w buteleczkach, poniżej zaś "swatche" na wzorniku:


Od lewej, trzy w centrum - 220, 203, 219.


217, 206, 204.


205, 218 i przez pomyłkę znów 217.


215, 216, 205.


212, 213, 214.


207, 210, 211.


202, 209, 208.

Teraz przejdziemy do kolekcji Nail Art - lakierów o różnych wykończeniach, dzięki którym zamienimy oblicze każdego swojego manicure'u ;) 


Idąc od początku - pierwsze trio to lakier matujący, czyli 227 matt finish top coat, następnie 226 diamont shine top coat, który ma bardzo dużo srebrnych, nieregularnych drobinek w sobie i 225 sugar top coat - dający efekt posypki cukrowej. Tak się prezentują z bliska i na wzorniku, jako baza posłużył lakier 208 midnight walk:


227.


226.


225.


Kolejny lakier z kolekcji to 224 golden flakes top coat, czyli popularne już flejksy. Ja sama bardzo lubię lakiery tego typu i dług brakowało mi jednego w swojej kolekcji, kiedy pozbyłam się ostatnio swoich zapasów. 


224.


Ostatnie z ferajny to trzy topy z brokatowymi drobinkami. Pierwszy z nich, 221 polite dots, jako jedyny ma drobinki różnych wielkości - są to 3 rodzaje heksów. Pozostałe dwa, czyli czarno czerwony 223 naughty dots i kolorowy 222 playful dots mają drobinki tej samej wielkości.


Od lewej - 222, 223, 221.


To tyle na dzisiaj! Notka obfita w zdjęcia, ale mam nadzieję, że trochę pomoże Wam w podjęciu decyzji, jeżeli czaicie się na jakiś lakier od My Secret. Trudno mi na razie wypowiedzieć się na temat trwałości samych lakierów, bo dopiero od wczoraj noszę jeden z nich, ale jeżeli chodzi o samo malowanie - nie ma tutaj najmniejszych problemów. Emalie kryją standardowo przy 2 warstwach, nie zostawiają smug i są tak jakby "samopoziomujące" - nie zrobią na płytce nierówności, nawet przy lekkich prześwitach zaraz rozlewają się równo po całej płytce.
Cena - 6,99, dostępne w Naturach. Jak dla mnie warto :)

Przy okazji, niedługo pojawiać się będą jesienne nowości od KOBO:


Szczególnie turkusowa kolorystyka cieni mi wpadła w oko ;)

Dajcie znać, czy już mieliście do czynienia z nowymi lakierami My Secret i jakie kolory najbardziej przypadły Wam do gustu!