30 grudnia 2013

Makijaż: Na Sylwestra - Turkusowe oko, krok po kroku

Hej dziewczyny!

Dzisiaj mam dla Was przygotowany kolejny makijaż sylwestrowy :) Tym razem bez brokatu, a z użyciem tylko 2-3 kolorów. Cieniowanie jest ciut bardziej skomplikowane, ale przy odrobinie wysiłku każda z Was da radę wyczarować coś takiego na swoim oku :) Zapraszam!


Zdecydowałam się na połączenie jasnego turkusu i czerni, która za zadanie ma podkreślić nasze oko. Ta propozycja przypadnie do gustu szczególnie brązowookim :) Jak widać moja szaro-zielona tęczówka zbyt gubi się 'w tłumie' i scala z makijażem oka. Krok po kroku:


Zaczynam od przygotowania oka - nakładam na powiekę bazę DAX Cashmere. 
*
Następnie na całą ruchomą część aplikuje jasny, turkusowo - niebieski cień (paleta 180 Allegro).
*
Wewnętrzny kącik rozjaśniam srebrem - użyłam cienia z paletki Sleek Vintage Romance, Pretty in Paris.
*
Następnie za pomocą czarnego cienia (Glazel) i małego, ołówkowego pędzelka LUB czarnej kredki zaznaczam kształt, jaki mam uzyskać za pomocą cieniowania czarnym cieniem. Dzięki temu nie wyjadę tam, gdzie nie chce, określę oko i uzyskam bardziej ostre granice.
*
Małym puchaczem nabieram czerń i podbijam wcześniejszy wyrys, blendując kolor ku brwiom. Pod samym łukiem brwiowym nakładam biel.
*
Tym samym, czarnym cieniem zaznaczam górną granicę rzęs - po prostu rysuję kreskę :) Staram się, aby zatracała się ona w czerni w zewnętrznym kąciku.
*
Na dolnej powiece rozcieram czarną kredkę (Glazel)
*
Następnie przy użyciu tego samego pędzla, którym rozcierałam kredkę, nakładam tym razem metaliczny, głęboki turkus opalizujący na złoto (paleta Allegro).


Tak wiem, strasznie mi się odcina twarz od szyi, ale tutaj były przy okazji testy innego podkładu - nie pasuje jak widać :D

Makijaż gotowy! Wytuszowałam tylko dokładnie rzęsy i trochę nieudolnie przykleiłam po dwie kępki rzęs :D Na twarz nałożyłam jedynie odrobinę bronzera i błyszczyk w odcieniu mlecznego różu.
Podoba Wam się?

Jeżeli szukacie innych inspiracji makijażowych na Sylwestra w moim wykonaniu, kliknijcie w zakładkę MAKIJAŻ lub tak "wieczorowy". Na pewno znajdziecie coś dla siebie :)

Miłej zabawy!

29 grudnia 2013

Pielęgnacja: Retinoid - Locacid, po miesiącu stosowania

Hej dziewczyny!

Dziś czas w końcu na miesięczne porównanie efektów z Locacidem. Na samym wstępie - post będzie obfitował w zdjęcia moich syfów, wągrów i złażącej skóry - żeby nie było, że nie ostrzegałam. Kto nie chce, niech nie ogląda ;)


Pierwszy raz Locacid zastosowałam na skórę dzień po opublikowaniu tej notki, czyli 15 listopada 2013. 

Jak często stosowałam? Przez pierwsze dwa tygodnie 2 razy na tydzień. Następnie mniej więcej co 3 dni, ostatecznie staram się nakładać Locacid co dwa dni - po 3 sesjach robię 3 dniową przerwę.

Jak stosuje? Najpierw stosowałam solo na umytą wcześniej skórę, po godzinie nakładałam krem. Obecnie po umyciu cery nakładam na nią odrobinę nawilżającego kremu, następnie Locacid, po czym tuż przed snem nakładam normalną warstwę kremu. Retinoid tak czy siak wtedy działa, a skóra nie jest aż tak podrażniona, choć nie jest to wielka różnica.

Jak przez ten miesiąc zmieniał się stan mojej cery? Przez pierwsze dni nie zauważyłam żadnej różnicy. Aż w końcu chyba po drugim smarowaniu zaatakował mnie straszny suchar. Cera wyglądała jak niżej:


I tak przez parę dni :D Chodziłam jak jaka mumia, ale wiedziałam, że muszę przeboleć... Potem zaczęłam lekko peelingować skórę, dzięki czemu ograniczyłam występowanie sucharów prawie do zera, choć zdarzają się dni, gdy nadal łuszcze się w strategicznych miejscach (żuchwa, nos, okolice ust).

Plus tej sytuacji jest taki, że pod złuszczonym naskórkiem wychodzi nowa, gładka skóra :)
Moja twarz jest bardzo uwrażliwiona przez retinoid. Mocno reaguje na uszkodzenia mechaniczne, jak i wszelkie substancje na nią nakładane. Często więc klnę sobie pod nosem nakładając krem, który mimo tego, że jest delikatny, to szczypie piekielnie tam, gdzie skóra już zeszła :) Tak samo jest z wszelkimi peelingami - enzymatyczne kompletnie odpadają. Jedyną metodą na złuszczanie naskórka, którą mogę stosować, to wilgotna ściereczka z mikrofibry.

A jeżeli chodzi o zaskórniki zamknięte? Na razie ciężko mi powiedzieć coś więcej w sprawie skuteczności, bo miesiąc to za mało na ocenę Locacidu. Obecnie jednak wyszło mi ich więcej, co domyślam się jest po prostu efektem leku. U mnie to to był główny problem, więc ominął mnie wysyp ropnych pryszczy, wystąpił natomiast wysyp zaskórników - jak zawsze wychodziły grupami, teraz po prostu wszystkie wyszły na raz. 
Zauważyłam też, że ich czas 'wykluwania się' jest krótszy - zazwyczaj trwało to kilka tygodni, aż zaskórnik wyszedł, pobył jakiś czas pod skóra i ostatecznie uwidocznił się na tyle, że byłam w stanie się go pozbyć (fe fe!). Teraz zaś bardzo szybko, niemalże na oczach, ujawniają się i otwierają/zasychają. Mam więc nadzieję, że niedługo całkowicie się ich pozbędę.

Lewo - 15 listopad, Prawo - 27 grudzień






Jak więc jest obecnie? W tym tygodniu moja cera wygląda strasznie, ponieważ miałam ponad tydzień przerwy w stosowaniu Locacidu (podrażnienie skóry). Nie wiem dlaczego, ale wyszło mi pełno zwykłych zaskórników, szczególnie na policzkach. Mam nadzieję, że to nie sprawka kremu nawilżającego, a po prostu odstawienia leku/braku peelingu. Zwykłe pryszcze nie wychodzą niemal w cale. Zaskórniki zamknięte na prawej stronie żuchwy jeszcze są, ale powoli wychodzą. Z lewej strony szczęki zostały wybite niemal do zera, ale tam miałam mniejszy problem. Pory na nosie są niemal nie ruszone, tak samo na policzkach. Jedynie czoło oczyściło się jako tako z wulkanów, an zdjęciu są tylko ślady po starych pryszczach. 

Na co powinnyśmy zwracać przy retinoidzie, a raczej co ja polecam sobie dokładnie zaplanować:
Delikatne, ale dokładne oczyszczanie: To bardzo ważne, żebyśmy oczyszczały skórę po każdym dniu, aby dodatkowo nie powodować problemów z cerą. Z racji tego, że retinoid w szczególności podrażnia nam twarz, warto też wziąć pod uwagę coś, co nie wysuszy skóry i nie spowoduje dodatkowych uszkodzeń.
Dobre nawilżenie: To konieczność, inaczej skończymy z wielkim sucharem na skórze i będziemy wyglądały strasznie. To już w zależności od potrzeb - możemy zainwestować w coś tłustszego (Sylweco, krem z betuliną), lub lekkiego (Himalaya Herbals, krem nawilżający). Najlepiej mieć coś sprawdzonego, co nie spowoduje dodatkowego zapychania.
Filtr przeciwsłoneczny: O tym nie możemy zapomnieć. Nasza skóra podczas kuracji, jak wspomniałam, jest mega wrażliwa. Niezabezpieczanie się przed UVA i UVB może spowodować trwałe przebarwienia, podrażnienia i ogólny syf. Postarajcie się też nakładać zalecaną ilość kosmetyków z filtrem, choć wiem, że to bardzo ciężkie ;) 

Po za tym - makijaż. Aby dodatkowo nie szkodzić cerze, przestawiłam się niemal całkowicie na kosmetyki mineralne - podkład i róże z Annebelle, puder wykończeniowy mam z dr. Hauschki. Jedynie same cienie i korektor to tradycyjne, drogeryjne produkty.

Wiem, że na razie nie widać spektakularnych efektów, na niektórych zdjęciach cera może prezentować się wręcz gorzej. Jednak retinoidy potrzebują trochę więcej czasu na działanie, minimum 2 miesiące, a cała kuracja zajmuje ich około 3. Za miesiąc więc wizyta kontrolna u dermatologa... i dam znać, jak to dalej się potoczyło ;)

28 grudnia 2013

Kosmetyczne HITY 2013 (dużo zdjęć)

Hej Dziewczyny!

Dziś zgodnie z obietnicą zapraszam Was na notkę prezentującą moje osobiste kosmetyczne HITY mijającego roku! To bardzo subiektywny wybór kosmetyków, które stały się moimi ulubieńcami w tym roku lub w 2013 zostały przeze mnie odkryte :) Niektóre znacie, inne nie! Miałam trudny orzech do zgryzienia, bo przez większe dobieranie kosmetyków jestem zadowolona z większości, ale wybrałam spośród nich te, których jestem najbardziej pewna i zostały przeze mnie najlepiej przetestowane.

Zdjęć jest dużo, więc ostrzegam! Najpierw zacznę od najmilszego, czyli kolorówki:


* Podkład mineralny Annabelle skradł moje serce na długo. Na tyle, że kupiłam pełnowymiarowe opakowanie formuły kryjącej w odcieniu Golden Fairest :) Na początku bawiłam się próbkami, nie byłam do końca go pewna, więc zamówiłam w międzyczasie proszki od Pixie. Zdecydowałam się jednak na słoiczek Annabelle i nie żałuję - to najlepiej leżące mi podkłady w obecnym czasie - cud, miód i orzeszki. Polecam każdemu, kto chcę spróbować swoich sił z naturalną kolorówką. Notka - swatche.

***


* Skoro już jesteśmy przy minerałach, to muszę polecić również róże Annabelle. Mam same sampelki, ale są one tak wydajne, że Romantic używam od października niemal codziennie, a ubytku prawie nie widać. Pięknie wyglądają na cerze, są trwałe i bardzo dobrze napigmentowane.

***


* W sprawie korektorów jestem bardzo wymagająca. Przede wszystkim mają dobrze kryć i być trwałe, zależy mi też najbardziej na korygowaniu okolic oczu. Tak sobie szukając ideału, kupiłam korektor Eveline. I jestem bardzo, bardzo zadowolona. Fajne krycie, rozświetlenie i przede wszystkim jasny kolor. Na plus również trwałość i lekka konsystencja. Na tyle mnie zadowolił, że kupię drugie opakowanie :) Recenzja - KLIK.

***


* Z produktami Glazel spotkałam się pierwszy raz w tym roku, przy okazji wygranej w konkursie. Potem zamówiłam dodatkowo kilka rzeczy sama, między innymi puder fiksujący. Jest rewelacyjny pod względem wykończenia, otacza naszą twarz woalem bardzo drobno zmielonej mgiełki. Utrwala też makijaż na cały dzień, choć oczywiście nie jest to kosmetyk do codziennego użytku. 

***


* Kolejnym utrwalaczem na specjalne okazje, który już od pierwszych użyć sprawił pozytywną niespodziankę, jest rozświetlająca baza Flormar. Rozświetlenia nie widzę, ale świetnie wygładza skórę, przygotowując ją pod makijaż. Może to moje wrażenie, ale nie jest tak ciężka jak inne, standardowe sylikonowe bazy. Podkład mineralny rozprowadza się po niej jak marzenie. Nie na co dzień, ale na specjalne okazje jak najbardziej!

***


* Wracając do Glazel - ich prasowane cienie matowe to jedne z najlepszych kosmetyków do oczu, z jakimi miałam do czynienia! Świetna pigmentacja i przyjemna konsystencja sprawia, że niemal malują za nas :) Niestety trafiają się też kolory gorsze, ale dla tych 'poprawnych' warto zaryzykować! Recenzja - KLIK

***


* Pigment AMC 83 od Inglota dostałam od chłopaka i muszę przyznać, że kolor wybrał na medal! Uwielbiam to miedziane złoto i gdybym mogła, pakowałabym je do każdego makijażu :D

***


* Eyeliner p2 wygrałam w rozdaniu u Sroki i pochodzi z limitowanki Pool Side Party. Prawdopodobnie jest już niedostępna, ale jeżeli spotkacie tego niebieskiego cudaka - polujcie na niego! Jest idealnie napigmentowany, ma świetny odcień, a przede wszystkim - prawdziwie wodoodporny z niego kosmetyk! 

***


* Tuszowanie rzęs to mój codzienny rytuał i żeby przebiegał niezakłócony, potrzebuję do tego maskary idealnej :) Po wielu poszukiwaniach znalazłam swój Graal w niepozornym, żółtym tuszu od Lovely ;) Do tego tusz w tubce Celi i mamy duet idealny! Recenzja tuszu. Recenzja Celii.

***


* Może i potrafię wykonać makijaż samym palcem, ale o wiele lepszą frajdę sprawia mi manewrowanie dobrymi pędzelkami. Już długo polowałam na puchacze - rozcieracze i tak jakoś zamówiłam parę sztuk z Buyincoins - za jakoś 1-2 $. Wiecie co... te pędzle są boskie. Od kiedy je mam to wydaje mi się, że moje makijaże, a na pewno cieniowanie, jest lepsze! Są równie dobre co Hakuro, a przy tym tańsze. Niedługo porównanie i parę słów o nich - gdy tylko dotrze do mnie druga partia ;)

***


* Teraz czas na coś na usta :) Kredka Catrice przywędrowała do mnie zza zachodniej granicy, jako część wygranej od Sroki. Uwiodła mnie od początku lekko transparentnym kolorem, jak i właściwościami pielęgnacyjnymi. Na tyle, że mam ochotę na inne kolory! Recenzja - KLIK!

***


* Jeżeli zaś mam ochotę na coś intensywniejszego jak i trwalszego, sięgam po taniutkie jak barszcz konturówki Golden Rose. Zaczęłam od dwóch sztuk i ciągle dokupuję nowe. Polecam każdej miłośniczce wyrazistych warg :) Recenzja - KLIK!

***


* Przechodząc do pielęgnacji, zacznę od peelingu Apis z błotem z morza martwego. Tak dobrego i jednocześnie naturalnego zdzieraka nigdy nie miałam. Ultra wydajny i z przyjazną ceną! Recenzja - KLIK!

***


* Kolejnym produktem, z którym nie rozstanę się, póki nie ustanie produkcja, to nawilżający krem do twarzy i ciała Himalaya Herbals. Kupiłam mały słoiczek przy okazji rozpoczęcia kuracji retinoidem i zakochałam się. Na tyle, że po zdenkowaniu ruszyłam i kupiłam opakowanie 200 ml :D Za tak śmieszną cenę (50 ml/ 6zł) grzech nie spróbować! Recenzja niedługo :)

***


* Ten mały, niepozorny specjalista towarzyszy mi od kiedy nawiązałam współpracę z Decubal. Jako jedyny z tej marki został ze mną na dłużej i zostanie chyba na stałe - jest uniwersalny i znakomicie działa. Na zimę - ideał! Recenzja - KLIK!

***


* Z pielęgnacji włosów - tylko jeden produkt, bo żaden inny na dłuższą metę nie podbił mojego serca. To odżywka Balea z olejem arganowym z serii Professional. Nawet nie wiecie, jak ubolewam, że DM nie ma w Polsce! Świetnie odżywiała moje kłaki i pozostawiała je miękkie oraz lśniące.

***


* Na sam koniec parę paznokciowych hitów. Po pierwsze, mój dziewiczy wysuszacz lakieru, kupiony przypadkiem w Golden Rose. Na prawdę działa i jak na moje standardy sprawuje się dobrze :) Może nie jest to 60 sekund, ale po parunastu minutach nawet najgorszy lakier wysycha na tyle, że nic nie ma prawa się odbić i mogę wrócić do czynności domowych. Może i są lepsze, ale jak na razie Golden Rose to mój hit!

***


* Piaski nie kręciły mnie za bardzo, aż do kupienia i wypróbowania tego odcienia Baltic Sand od Lovely. Świetnie wygląda na paznokciach i bardzo często po niego sięgam. Ale uwaga - jedynie ten kolor zachwalam, mam tez brąz i z nim jest zupełnie na odwrót ;) Notka - KLIK!

***


* Z Lovely do gustu przypadł mi również róż z kolekcji Gloss like Gel. Dobrej jakości, szybko schnie i ciekawie wygląda na dłoni :) To bardzo pozytywny kolor, dla mnie idealny na każdą okazję :D Notka - KLIK!

***


* Na samym końcu, lecz nie najgorszy... Biały lakier od Golden Rose - Selective. Szukałam idealnej bieli bardzo długo i wiele razy się rozczarowałam. Lecz znów zdecydowałam się zaryzykować i pod namową ekspedientki kupiłam biel od GR. Tym razem jestem w pełni zadowolona - spora pojemność, niska cena, świetne krycie i szybkie schnięcie - czego chcieć więcej? ;)

To tyle z moich kosmetycznych hitów! Czy któreś z tych kosmetyków są Wam znane? Jakie są Wasze ulubione kosmetyki mijającego roku?

27 grudnia 2013

Makijaż: Sylwestrowy - fiolet i brokat, krok po kroku


Hej Wszystkim :)

Jak minęły Wam święta? Najedzone już na nowy rok? :D Dla mnie wszystko minęło bardzo szybko i mimo wolnego czasu powinnam ciężko pracować na pracą dyplomową. Tak, powinnam :D


Dziś mam dla Was propozycję makijażu na Sylwestra. Mam zamiar zrobić ich trochę więcej, a co z tego wyjdzie - to się okaże :) Dziś główną rolę będzie grał fiolet, mocna kreska i złoty brokat rozświetlający spojrzenie. Sam make-up jest prost i nie wymaga od Was zaawansowanych technik. Zapraszam na tutorial!


Tradycyjnie zaczynam od przygotowania powieki - nakładam bazę DAX na całą okolicę oka. Wcześniej pomalowałam również brwi.
*
Następnie na całą ruchomą powiekę aplikuje fioletowo - różowy cień z paletki Vintage Romance od Sleeka - Marry in Monte Carlo.
*
Ciemnym cieniem z tej samej palety - Forever in Florence - oraz puchatym pędzlem przydymiam zewnętrzny kącik. 
*
Cielistym, jasnym matem rozcieram fiolety i aplikuje go pod łuk brwiowy (Paese Kaszmir)
*
Wewnętrzny kącik rozjaśniam złotem Meet in Madrit - Sleek VR.
*
Następnie czernią z tej samej palety i pędzelkiem zwilżonym wodą rysuję mocną i grubą kreskę - tak, aby swobodnie wychodziła za zewnętrzny kącik. 
*
Mieszam wcześniej użytą czerń z Forever in Florence i zaznaczam dolny kącik - od samego krańca jaskółki, do mniej więcej połowy dolnej powieki. Rozcieram lekko ku dołowi. Taki zabieg optycznie powiększy Wasze oko :)
*
Czas na brokat. Mój to zwykły pyłek kupiony w sklepie papierniczym za 2 złote :) Aby nałożyć go pod oko z choć minimalną trwałością, mieszam go z Duraline Inglota i tak zwilżony produkt wklepuje wąskim, syntetycznym pędzelkiem w wewnętrzny kącik. Delikatnie, odrobina po odrobinie. 
*
Czekam aż brokat wyschnie, naklejam sztuczne rzęsy, tuszuje je wraz z moimi, na linię wodną nakładam cielistą kredkę... i gotowe!



Brokat mimo tego, że nie został nałożony za pomocą profesjonalnego kleju, to bardzo ładnie się trzymał - dla próby pocierałam go paluchem i prawie nic nie opadało, więc możecie sprawdzić metodę na Duraline :) 


Nie jestem do końca zadowolona z wyboru rzęs, zapomniałam, że ten model z Buyincoins jest tak beznadziejny :D Usta pokryłam lekko koralową kredką, żeby nie pozostawały całkowicie 'nude'. Policzki podkreśliłam bronzerem, zaś kości policzkowe musnęłam rozświetlaczem, żeby nie utworzyć efektu dyskoteki na twarzy :)

Jak Wam się podoba? Co Wy szykujecie na Sylwestra? :)

24 grudnia 2013

Makijaż: Wesołych Świąt!


Korzystając z wolnej chwili, których mam dziś niewiele, dodaję posta, który jednocześnie jest makijażem, jak i życzeniami świątecznymi :D Kolory zaczerpnęłam prosto z tych, które symbolizują Boże Narodzenie - mamy złoto, czerwień, zieleń i biel!



Użyte kosmetyki: Złoto to wcześniej już znany pigment Inglot AMC 83, Czerwień, biel i czerń to maty Glazel, zieleń - paleta 180 z Allegro. Rzęsy - centrum chińskie :P




Moi mili, z okazji nadchodzących Świąt chciałam życzyć Wam wszystkiego najlepszego! Wielu radosnych chwil, dni pełnych inspiracji, niezmiennej chęci do działania, możliwości dzielenia się sukcesami z bliskimi, dni wytchnienia od życiowego zgiełku, sporo odpoczynku :D Jak i tradycyjnie tego, czego Wy sami sobie życzycie ;)
~Madame Peacock


Wesołych!

23 grudnia 2013

Makijaż: Na świąteczną kolację, krok po kroku

Witajcie dziewczyny :)

Dzisiaj korzystając z wolnego dnia, przygotowałam dla Was dwa makijaże. Jeden przedstawię dzisiaj, a drugi, specjalny, zagości na łamach bloga jutro :)


Jako, że mamy święta, postanowiłam jak większość przygotować coś, co nada się na wigilijną kolację z bliskimi lub uroczyste obiady następnych dni :) Postawiłam na neutralne kolory z domieszką Bożonarodzeniowego błysku w postaci różnych rodzai złota :)


Zaczynam od pokrycia okolic oka bazą, wcześniej przygotowałam też brwi. Na ruchomą powiekę nakładam złoto z palety Sleeka Vintage Romance - Court in Cannes. 


Następnie korzystając z tej samej palety, na wewnętrzny kącik aplikuję Meet in Madrit - również złoto, ale w jaśniejszym i cieplejszym odcieniu :)


Korzystam z cieni Paese (Kaszmir Trio 684) i wybieram ciemny brąz. Za pomącą ołówkowego rozcieracza, aplikuje ten kolor w zewnętrznym kąciku, lekko przechodząc w załamanie. Wykonuje koliste ruchy. Jako, że jestem lewa, to nie udało mi się tego zrobić precyzyjnie - ale to nie problem :)


Niedociągnięcia niweluje jasnym beżem z tej samej trójki cieni, nabierając go na puchaty pędzel i rozcierając granice brązu.


Czas na podkreślenie linii rzęs i kącika oka - skośnym pędzlem nabieram czarny cień (Sleek Au Naturel - Noir) i wciskam go po kawałeczku w powiekę tuż nad włoskami. Na końcu robię delikatny szpic i przesuwając płaską powierzchnią pędzla w górę, jakby rozcieram cień ku brwiom, przyciemniając jednocześnie kącik - mam nadzieję, że zrozumiałyście :D


Ostatni krok - nadanie złotego akcentu na dolnej powiece. Jeżeli nie jesteście fankami podkreślania dolnej części oka, omińcie ten etap, lub użyjcie złota jedynie w zewnętrznym kąciku, nie na całej powiece. Korzystam tutaj z pigmentu Inglot AMC 83, w odcieniu lekko miedzianego złota. Płaskim, małym pędzelkiem aplikuję go wzdłuż całego oka, podbijając również lekko wyciągnięty wcześniej czarny cień.


Makijaż gotowy :) Jest nieskomplikowany i prosty w wykonaniu. Neutralny, ale jednocześnie przy pomocy jednego, złotego akcentu nadajemy mu fajnego, świątecznego szyku i podbijamy swoje spojrzenie :) Bardzo dobrze będzie się prezentował zarówno przy tęczówkach zielonych, jak i brązowych.



Jeżeli czujecie taką potrzebę, możecie dokleić po dwie, trzy kępki sztucznych rzęs w zewnętrznym kąciku. Polecam takie rozwiązanie, ponieważ subtelnie jeszcze bardziej podkreśli Wasze spojrzenie - ja niestety tego nie zrobiłam, bo spieszyłam się na zakupy :)

Przygotowałam również zdjęcia całej twarzy w dwóch wersjach - z ustami neutralnymi i w mocniejszym kolorze.

Pomadka Essence Natural Beauty

Pomadka w kremie Paese Manifesto - 907

Polecam obydwa rozwiązania, ponieważ oko dobrze wygląda w obydwu opcjach - jest na tyle neutralne, że nie gryzie się z mocniejszym makijażem ust :)

Dajcie znać, jak Wam się podoba! Jak tam Wasze świąteczne przygotowania - spokojnie, czy może urywa Wam głowę? :D