30 listopada 2013

Makijaż: Mech, krok po kroku

Hej dziewczyny!

Dzisiaj mimo choroby udało mi się dotoczyć na Wrocławskie spotkanie blogerek i vlogerek urodowych :) Było bardzo sympatycznie i fajnie było w końcu poznać na żywo tyle osób z tego światka! Ja akurat zdjęć nie robiłam, ale myślę, że niedługo zaczną się pojawiać na blogach innych dziewczyn, ciekawa jestem, jak beznadziejnie wyszłam np. podczas przeżuwania kanapki czy spoglądania na przedstawicielki firm :P

mrugaczek dla Cammie :D

Przechodząc do tematu posta - dziś mam dla Was makijaż w kolorze oliwki i złota. Podchodziłam do niego chyba z 3 razy, bo wykonałam go tak na szybko na co dzień, a potem chciałam odtworzyć go dla Was. Nie wiem czemu, ale nie wyszedł mi ani razu tak, żeby mnie satysfakcjonował. Przedstawiam więc Wam najbardziej dopracowaną wersję... ale wiem, że mogło być lepiej ;)


Dlaczego mech? Ponieważ główną rolę gra tu właśnie cień z paletki Sleek Au Naturel - Moss. Kolor jest bardzo fajny i często z niego korzystam w przeróżnych kombinacjach :) Dziś - w połączeniu ze złotem Inglota. Czas na tutorial:


Tradycyjnie zaczynam od nałożenia na powieki bazy pod cienie - akurat moja ostatnio ulubiona to DAX Cashmere.


Pierwszym krokiem jest zaakcentowanie zewnętrznego kącika i wyciągnięcie cienia nie co w 'kocie oko'. Niestety tutaj akurat ciemny, chłodny brąz lekko mi się zrolował na powiece, bo nie poczekałam, aż baza przyschnie :P Użyłam najciemniejszego koloru z trójki Inglota (tutaj dodam później numerek) :P


Następnie całą powiekę, od wnętrza do zewnętrza, pokrywam cieniem z palety Sleek Au Naturel - Moss. Korzystam przy tym z płaskiego, puchatego pędzla, lekko pomagając sobie palcem w roztarciu pigmentu na skórze.


Znów za pomocą brązu z Inglota rozcieram cień w górnej części i przyciemniam załamanie. Dodatkowo rozjaśniam łuk brwiowy jasnym beżem Glazel - H19.


Na dolną powiekę nakładam w roli bazy kredkę Glazel - czerń.


Po czym rozcieram ją za pomocą języczkowego pędzelka i cienia matowego Glazel - S46. 


Czas na akcent na środku powieki. Nad tęczówką aplikuję odrobinę cienia w kremie z Essence z limitki New League, który posłuży mi jako 'klej' pod pigment.



Po czym aplikuje sypki pigment Inglot - 83. Najpierw delikatnie wklepuje go w cień w kremie, a następnie delikatnie rozcieram po bokach.


Za pomocą czarnego eyelinera Kryolan maluję na mokro kreskę. Moja jest lekko roztarta i zanikająca, nie chciałam stosować mocnego kontrastu.


Tuszuje rzęsy i pierwsza część looku gotowa! W takiej postaci, bez podkładu i dokończenia całości musiałam na chwilę wybiec z domu :D


Stworzyła się więc sama przy okazji wersja bardziej light. Fajny codzienny makijaż dla tych z Was, które lubią mocniej podkreślone oko.
Po 40 minutach wróciłam do domu i stwierdziłam, że nie wygląda to jeszcze źle i dokończyłam całość ;)


Dokleiłam po prostu sztuczne rzęsy KKcenterHK nr ES-A516. Na linię wodną zaaplikowałam wcześniej użytą kredkę Glazel.


Druga, mocniejsza wersja gotowa! :D Jak Wam się podoba? to już raczej makijaż typowy do wieczornego wyjścia, choć jeżeli nie przeszkadzają Wam tak mocne oczy - to idealny na co dzień ;)


I cała buźka :P Tym razem mam dziwną stylówę, bo po szybkim spacerze moja grzywka nie nadała się do układania, tym bardziej pozowania do zdjęć, musiałam więc ją jakoś poskromić. Poskromiłam ją czapką :P

Dajcie znać, jak Wam się podoba.
Mam też pytanie - czy byłybyście zainteresowane, gdybym założyła kanał na YT i nagrywała filmy z makijażami? Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu i powoli przymierzam, ale nie wiem, czy jest sens - tyle tego teraz w sieci. Napiszcie, co sądzicie :)

29 listopada 2013

HexxBOX – Poznaj i testuj z 1001pasji!: Sleek, róż prasowany Antique

WOW! Dwie notki jednego dnia! Wow, co za pasja, wow! 
Uszanowanko dziewczyny :)

Postanowiłam prócz poprzedniej notki rozdaniowej napisać kompletną, normalną recenzję, ponieważ myślę, że nadszedł czas prezentacji dzisiejszego produktu. Więc na wstępie, zajrzyjcie do poprzedniego postu - przygotowałam rozdanie :)



Dziś będę opowiadać o różu, który dostałam do testów od Hexx w ramach HexxBoxa. Dodatkowym partnerem jest tu Cocolita.pl, która ufundowała akurat mój zestaw. Ktoś może powiedzieć - już tak wcześnie? Recenzja? Fakt, zazwyczaj lubię testować produkty długo i dokładnie, a opinię wyrabiać sobie dopiero po skończeniu produktu, ale tutaj poczynię mały wyjątek. Mam ku temu swój powód i o nim napiszę niżej - na razie zapraszam na prezentację :)



Róż Antique pochodzi z tej samej kolekcji, co paleta Vintage Romance. O ile VR zrobiła sporo szumu i zamieszania, a bloggerki i kobiety lubiące makijaż wręcz rzuciły się na ten zestaw kolorystyczny cieni, o tyle o różu jest cichutko... 



Nie wiem, czy to spowodowane jest kolorem, czy może mniejszym parciem na róże, być może gdybym była sleekomaniaczką, znałabym odpowiedź na to pytanie ;) Ale, że róż wpadł w moje ręce, to chętnie sobie go przetestowałam. Jeżeli chodzi o design czy opakowanie, to nie mam tu nic do zarzucenia. Wbrew tego, co myślałam, róż jest malutki. Nie chodzi tu jednak o pojemność, ale same gabaryty produktu - małe pudełeczko ;) Plastik jest matowy i czarny, mocny i nie łamiący się. Z czasem jedynie lekko się brudzi. Plusem, który mnie urzekł jest lusterko w opakowaniu - taki mały szczegół, a takie dobre wrażenie ;)

Za 8 g zapłacimy 22 zł na Cocolita.pl


Co zatem skrywa tak urocze w prostocie pudełko? A no właśnie. Róż - choć na róż to mi nie wygląda. Zdjęcia reklamowe przedstawiają Antique jako taki fiolet ze złotawym połyskiem, przynajmniej tak ja to interpretuje. Tymczasem w rzeczywistości mamy do czynienia z brudną jeżyną z brązowymi tonami, opalizującą na srebro.



Kolor jest jesienny, ale jednocześnie niesamowicie specyficzny. Sama nie wiem, czy traktować go jak róż, czy już może bronzer, szczególnie biorąc pod uwagę moją jasną karnację. Próbowałam więc i tak i tak. I niestety - tutaj ujawnię przyczynę tak wczesnej recenzji - róż po prostu mi nie pasuje. Stosowałam go w różnych kombinacjach, różnymi aplikatorami, raz na kości, raz pod kości. Niestety odcień ten wydobywa wszelkie niedoskonałości z mojej cery, sprawia, że wyglądam na chorą, brudną, szarawą - po prostu nieciekawie. Nie zgrywa się ze mną, czego bardzo żałuję, bo jest intrygujący, a ja takie ciekawostki lubię.


Aplikacja jest bezproblemowa. Produkt lekko się sypie podczas pocierania pędzlem, więc polecam uważać na to ;) Po paru użyciach gładka powierzchnia staje się lekko chropowata, ale to właśnie przez konsystencję różu - lekko pylącą i luźno sprasowaną. Pigmentacja jest bardzo dobra - co mnie zaskoczyło, bo mając doświadczenie z paletkami liczyłam już na najgorsze :D Dlatego bądźcie subtelne podczas aplikacji - jedno muśnięcie wystarczy :)


Dzięki srebrnemu połyskowi Antique ma take lekko satynowe wykończenie. Ładnie wygląda na skórze (choć już moja skóra ładnie nie wygląda :P) i dobrze się jej czepia - trwałość jest zadowalająca, tkwi na skórze nawet gdy podkład dawno się zmył ;) 


Niestety, u mnie zamiast podkreślać policzki, to imituję jakby plamę brudu. Ubolewam nad tym, ponieważ właściwości są dla mnie zadowalające i używa się go z przyjemnością. Na pewno wywarł na mnie lepsze wrażenie, niż wszelkie dotychczas posiadane przeze mnie palety cieni Sleek. I chyba sama sobie sprezentuje róż od marki eS. Tylko w bardziej pasującym kolorze :)

A teraz idę go znaleźć, po podczas recenzji miałam go przy sobie, odstawiłam na moment - i nie wiem gdzie! :D


Rozdanie: Wygraj okulary Firmoo!

Hej dziewczyny!

Dzisiaj mam coś specjalnie dla Was - dzięki uprzejmości Firmoo mogę zorganizować rozdanie, w którym któraś z Was może wygrać parę szkieł - jakie tylko sobie wybierze :) Będą też nagrody pocieszenia dla aż 5ciu osób! :)


Więc o co chodzi? Zgłaszając się, możecie wygrać parę okularów z serii Classic. Mogą to być zarówno szkła korekcyjne, jak i okulary przeciwsłoneczne (jedyny warunek w sprawie szkieł korekcyjnych  - maksymalna siła to 1.50). 

Jedna z Was ma szansę na całkowicie darmową parę okularów!
Wybiorę też 5 innych osób, które wygrają 50% zniżki na dowolną parę + darmową wysyłkę :)
Razem więc mamy 6 zwycięzców - szanse są spore, więc zapraszam! :D

Co trzeba zrobić, aby wziąć udział w rozdaniu i mieć szansę na wygraną?

1. Musicie być publicznym obserwatorem bloga Pawie Piórka.
2. Będzie mi miło, jeżeli polubicie mojego FP > klik! Polecam Wam też polubienie strony Firmoo, gdzie będziecie dowiadywały się o wszelkich nowościach ;)
3. Wejdźcie na stronę Firmoo i wybierzcie parę okularów, którą chcecie wygrać. Polecam wirtualne przymierzanie, ani razu mnie nie zawiodło! Tutaj tylko jedna uwaga - wygrać można okulary jedynie z serii Classic, więc wybierajcie z tylko z tej puli :) >wybierz<
4. Zostawcie pod tą notką komentarz według poniższego szablonu:

Obserwuję bloga jako:

Lubię FP Pawie Piórka Blog jako: (opcjonalnie)

Moje wymarzone okulary: (link do strony)
E-mail:

5. Organizatorem jest Firmoo.com i to oni będą odpowiedzialni za wysyłkę.
6. Rozdanie dla dziewczyn również zza granicy - sprawdźcie tylko, czy Firmoo wysyła do Waszego kraju i klikajcie! :) >sprawdź<

To wszystko, co trzeba zrobić! Macie na to czas od tej chwili, do 6 grudnia do godziny 12 rano - chcę tego samego dnia ogłosić zwycięzcę, aby miał jeszcze jeden mikołajkowy upominek :)

Dla tych, którym się nie powiedzie, przypominam że Firmoo ma również specjalną opcję pierwszej darmowej pary - płacimy wyłącznie za wysyłkę :) >szczegóły<




Jak pamiętacie, było mi dane współpracować z Firmoo i otrzymałam od nich jak na razie aż 3 pary okularów - dwie korekcyjne i jedne przeciwsłoneczne. Z wszystkich jestem zadowolona i je polecam - nawet w regularnej cenie to nie są tak duże koszta, jak kupowanie szkieł w tradycyjnym salonie. Poszczególne pary możecie zobaczyć tu: >zobacz<

Czas start! :)

Jutro spotkanie blogerek we Wrocławiu, a ja oczywiście rozłożyłam się i smarkam dalej, niż widzę ;) Może weźcie dziewczyny maseczki :D

28 listopada 2013

Makijaż: Delikatny na Andrzejki

Hej dziewczyny :)

Dziś mam dla Was propozycję makijażu, który według mnie nadaje się zarówno do codziennego noszenia, jak i podkreślenia oka na większe wyjście, typu impreza ze znajomymi czy spotkanie przy piwie ;) Jako, że najbliższa okazja do spędzania czasu w większym gronie wypada nam na 30 listopada, w imieniny Andrzejów ;) to pomyślałam, że być może spełni się idealnie na ten czas.


Zaraz pewnie pomyślicie - o nie! Znów złoto i fiolet/róż w delikatnym wydaniu :D Przepraszam, ale spowodowane jest to tym, że namiętnie stosuję teraz paletkę Vintage Romance ze Sleeka i jak na razie w takim połączeniu sprawdza się u mnie najlepiej - postaram się, żeby to był ostatni makijaż w tym stylu :P Przynajmniej na razie!


Połączenie kolorów jest subtelne - użyłam tutaj jasnego, żółtawego złota, załamanie zaś podkreśliłam śliwkowym fioletem. Na dolnej powiece ledwo ledwo widnieje lawenda. Jednak cały czar polega na wykończeniu cieni - jest perłowe, błyszczące i pięknie się iskrzy (możecie trochę błysku dostrzec na gifie). Dzięki temu nada się świetnie na jakąś małą imprezę, gdzie bez tony ciemnych cieni na oku przyciągniemy uwagę na swoje oczy :)



Niestety nie przygotowałam zdjęć krok po kroku, ale naszykowałam małą ściągawkę:


Wykonanie takiego looku jest na prawdę banalnie proste i większość z Was powinna sobie z tym poradzić :) Najpierw nakładam na całą powiekę (1.) cień Bellini z palety Sleek Paraguaya. Następnie załamanie lekko cieniuje cieniem Marry in Monte Carlo (2.). Staram się robić to delikatnie, okrężnymi ruchami. Czystym pędzelkiem rozpraszam odcień ku górze. Dolną powiekę podkreślam lawendą od Glazel (5.) - numer S42. Następnie eyelinerem Kryolan rysuję kreskę (3.), zaś maskarą Wibo podkreślam rzęsy (4.). I tyle! Trzy kolory, makijaż gotowy :)


Tak prezentuje się na twarzy :) Jak dla mnie - makijaż radosny, świeży i uniwersalny :) Polecam w szczególności dziewczynom o jasnych tęczówkach!

26 listopada 2013

Kolorówka: Usta w odcieniu mlecznego różu, czyli porównanie błyszczyków Sleek i Essence

Witajcie dziewczyny :)

U Was też już spadł śnieg? We Wrocławiu dzisiaj po południu srogo napadało, na tyle, że przełożyłam swoje plany do załatwienia na mieście na jutro - nie widziało mi się biegać w tej zawieruszy ;) 

Dziś mam dla Was recenzje porównawczą dwóch produktów, które na pierwszy rzut oka dają identyczny efekt i posiadają podobne właściwości. Po przyjrzeniu się bliżej można zauważyć subtelne różnice, jednak całokształtem mogą uchodzić za 'bliźniaki'. Zapraszam na recenzję błyszczyka Essence Stay with me oraz Sleek Glossed :)



Kosmetyki te wpadły do mojej kolorówki niezależnie od siebie, w dość dużym przedziale czasowym. Obecnie używam ich zamiennie, sama przez długi czas nie wiedząc w sumie, który wypada lepiej - dlatego też zrobiłam to porównanie :)


Pierwszy rzut oka - bardzo podobne błyszczyki, dające na ustach podobny efekt. Obydwa są w jasnych, nude odcieniach wpadających w róż. Stosuje je na co dzień oraz przy mocniejszych makijażach, ponieważ sprawdzają się u mnie lepiej, niż wszelkie cieliste szminki czy pomadki - po prostu w różu mi lepiej ;)


Sleek Glossed posiadam w odcieniu najprawdopodobniej Whisper. Kosztuje około 20 zł za 5 ml, można go kupić wyłącznie drogą internetową. Opakowanie mi się podoba, jest małe, zgrabne, prostokątne. Matowa zakrętka dodaje takiego smaczku, ale wiadomo, że nie jest to cud designu ;) Pachnie słodko i karmelowo.


Stay with me od Essence to odcień My favourite milkshake. Dostaniemy go bez problemu w Naturach, SuperPharmach czy Hebe, a jego cena to około 10 zł, czyli dwa razy mniej niż Sleek. Co ciekawe, pojemność to 4 ml - czyli mniej, niż drugi błyszczyk. Aż wierzyć się nie chce, patrząc na wspólne zdjęcie ;) Essence pachnie słodko, ale lekko owocowo.


Pierwsza poważniejsza różnica wychodzi po otwarciu opakowań - mamy tu zupełnie różne typy aplikatorów. Essence, po lewej, posiada wyprofilowaną w maczugę gąbeczkę, która bez problemu sunie po ustach i ładnie wygładza produkt. Sleek ma w środku pędzelek - jest on dość miękki i delikatny. Przez to aplikacja produktu jest trochę trudniejsza, nie można tego zrobić do końca na ślepo. Pędzelek uniemożliwia tak równomierne rozprowadzenie błyszczyka, jak w przypadku Essence. 


Kolejna różnica - kolor. Teoretycznie takie same, praktycznie różne. Essence to jasny róż, ale widocznie wchodzi w koralowe tony. Sleek jest ewidentnie mleczno - różowy, bez dodatków innych odcieni. Błyszczyki różnią się również konsystencją. Obydwa są kremowe, ale Essence jest gęstszy i bardziej kleisty, czasem się ciągnie. Sleek wypada tutaj o wiele lepiej, ma kryjącą strukturę, ale jednak nie lepi się i jest gładszy. Największe różnice wyjdą jednak na ustach :)



Jako pierwszy - Sleek. Mimo tego, że błyszczyki teoretycznie są dość kryjące, to przez to, że mam naturalnie ciemniejsze usta, wychodzą raczej półtransparentnie. Sleek lekko je rozjaśnia i tworzy bardzo błyszczącą poświatę. Jednak przez to, że jest jaśniejszy, delikatnie wchodzi w siatkę załamań. Z daleka tego nie widać, jednak na takim zbliżeniu jest to widoczne. Na zdjęciu mam dość konkretną warstwę. Produkt nie skleja jednak ust i ładnie się w nie wtapia.



Czas na Essence. Przez to, że jest trochę ciemniejszy od Sleeka, lepiej wypada na ustach. Tak na prawdę moje wargi wyglądają, jakby nie było na nich nałożonego koloru, a jedynie błyszczący, przezroczysty błyszczyk. Załamania nie są aż tak podkreślone, a usta wyglądają na pełne i mokre. Tutaj również nałożyłam dość sporo, jednak Essence ma jedną wadę związaną z konsystencją. Okropnie się klei. Jeżeli posmaruje usta zbyt dużą ilością, pomiędzy warstwami mogę zauważyć ciągnące się gluty produkty, gdy tylko je otwieram. Jest to strasznie nieestetyczne :P


Zbiorczo - widać najważniejsze różnice. Jeżeli chodzi o trwałość, jest bardzo podobna, czyli kiepska :P Błyszczyki trzymają się max 2 godziny, gdy nie jem i nie piję. Inaczej ścierają się bardzo szybko. Mają za to lekkie właściwości pielęgnacyjne, ponieważ nie wysuszają ust, a lekko je nawilżają.

Jeżeli chodzi o aplikator, dostępność i cenę, to korzystniej wypada produkt Essence. Ten odcień też lepiej prezentuje się na moich ustach. Sleek jednak góruje pod względem konsystencji, nie jest tak lepki i glutowaty. Mimo wszystko cena, a przede wszystkim dostępność to spora bariera, być może gdyby Sleek był dostępny stacjonarnie, inaczej by to wyglądało.

Na razie jednak - wybieram Essence. Widzę, że jest odcień w tonacji i stopniu jasności identyczny jak Sleek, ciekawa jestem, jak on zachowa się na moich ustach ;)

A Wy - który byście wybrały? :)

24 listopada 2013

Zakupy nie tylko kosmetyczne

Witam Was dziewczyny :)
Jak mija, a raczej minął Wam weekend? Ja jak zwykle miałam zrobić tyle ambitnych rzeczy, a skończyło się typowo, czyli nalazłam mnóstwo innych spraw, które zajęły mi czas ;) Ale powoli dopada mnie panika, że mój inżynier sam się nie napiszę i trzeba w końcu się za to wziąć... ;)

Dzisiaj zapraszam Was na rozluźniający post chwalipięcki - o moich zakupach w ostatnim czasie, które należą do tych kosmetycznych bądź ocierają się o tą tematykę ;) W ostatnim czasie na wielu blogach pojawiają się posty tego typu, głównie za sprawą promocji w drogeriach Rossmanna, SuperPharm i Hebe. Ja również się skusiłam, choć zakupy wyszły bardzo skromnie. Ale więcej poniżej :)


Zacznę więc od tego nieszczęsnego Rossmanna. Choć trąbią o promocji od jakiegoś czasu, ja w piątek przechadzając się ze znajomymi po mieście zapomniałam kompletnie o zaczynającym się upuście i przechodząc przypadkiem sobie o tym przypomniałam :D Ruszyłam więc do środka i wprost zabiła mnie ilość kobiet szperających przy kolorówce. Głównie chciałam kupić mój ulubiony Curling Pump Up z Lovely (tusz, tutaj recenzja), ale go już nie było! Został wymieciony do końca w aż dwóch Rossmannach. Ostatecznie kupiłam więc różowy tusz Wibo, randomowy lakier Extreme Nails (numer 193) i już nie z kolorówki, szampon Alterry.


Extreme Nails 193

Kosmetyczny szał dopadł mnie jednak na początku listopada, ponieważ w galerii przy mojej uczelnie otworzyli nowe stoisko Golden Rose. Poszłam do galerii po jedzenie dla zwierzaków, stwierdziłam jednak, że sobie zerknę i kupię tylko jedną kredkę... Ostatecznie wybrałam dwie kredki i lakier, a Pani powiedziała, że jak kupię produkty za 30 zł to wygram coś w loterii. No i poszło :D Wybrałam biały lakier, kredkę Emily, kredkę Classic i dwie kredki Golden Rose. Do tego wysuszacz lakieru, a w loterii wygrałam brokatowy liner :D Wydałam ostatnie pieniądze, ale byłam szczęśliwa :P


Od dołu - liner Extreme Sparkle 07, kredka Emily 215, kredka Golden Rose 203, kredka Golden Rose 231, kredka Classic 308.

Ostatnio skończył mi się mój ulubiony krem na noc Sylveco z betuliną, a że nie mogę sobie pozwolić choć na odrobinę utraty nawilżenia przez retinoidy, poszperałam i zdecydowałam się zakupić krem z Himalaya Herbals. Mam na tyle wygodną sytuację, że cały asortyment tej marki występuję w mojej osiedlowej drogerii (tam w ogóle są cudeńka). Ostatnio kupiłam maść, teraz zaś nawilżający krem do codziennej pielęgnacji. Pięknie pachnie i jak na razie mi służy.


Z ostatnich typowo kosmetycznych artykułów to kosmetyki marki tianDe, które dostałam w prezencie urodzinowym :) Peeling i dwie maseczki pod oczy zasiliły moją kosmetyczkę. Z peelingu już korzystałam i jest na prawdę ciekawy! Ściera, ale przy tym nie podrażnia skóry i jest delikatny :)


Jak już jesteśmy przy prezentach, to na moje urodziny, które były w październiku, dostałam od koleżanki Ewy bardzo fajny i spersonalizowany prezent :D Sama nie wiem, czemu nie pokazałam go wcześniej ;) Piękne lusterko, na którego ramie został namalowany własnoręcznie świetny paw - same wiecie dlaczego :D


Wczoraj pojechałam z lubym na chwilę do Ikei, ponieważ potrzebowałam kolejnego kubeczka na pędzle. Na razie jest luźno, ale leci do mnie cały komplet i w jednym na pewno wszystkie by się nie zmieściły ;) Wybrałam więc już drugi raz świecznik/osłonkę Skurar - chyba wielu z Was znaną ;) W jednym siedzą pędzle do oczu, w drugim te do twarzy. Przy okazji kupiłam też świetny, duży kubek na herbatę oraz piękny ozdobny papier. Papier jednak nie będzie służył do pakowania, ale przyda się jako nowe, świąteczne tło na zdjęcia :D



I jak przy zdjęciach jesteśmy - dostała mi się nowa świetlówka, ale niestety nie miałam do niej lampki. Kupiłam więc dziś najtańszą, najmniejszą lampkę biurkową, jaką udało mi się dostać, a zmieściłaby się w niej żarówka na duży gwint. Jest ohydna, ale funkcjonalna i będzie mi świetnie służyć do doświetlania zdjęć :) Już sobie coś tam próbowałam i jest różnica!


Jeny, to by było na tyle! Jesteście czymś zainteresowane? Na jaką super okazję udało Wam się trafić ostatnio? :)