31 lipca 2012

TAG: Ulubione kanały Youtube

Hej wszystkim!

Dziś krótko, na temat, czyli odpowiedź na TAG - ulubione kanały Youtube. Dziękuje bardzo


Regulamin:
1. Zamieść regulamin i baner TAGu.
2. Wypisz w TAGu kanały które oglądasz (o modzie, urodzie i inne), możesz je podzielić na obcojęzyczne i w języku polskim. 
3. oTAGuj 10 osób.

Lecimy:
Pełen profesjonalizm, przejrzyste filmy, pomocne rady, czyli Lisa Eldridge:

Jak wyżej, tylko w Polskim wydaniu - na ten kanał trafiałam nie raz szukając czegoś w sieci i ani razu się nie zawiodłam. Bez zbędnych pitu pitu, treściwie, na temat. MakijażeKasiD:


Moje ostatnie odkrycie, kobieta, która sprawia wrażenie przemiłej osoby, przyjemnie się ją słucha i ogląda, nawet jeżeli chodzi o takie vlogowe czy prywatne przemyślenia, czyli Stylizacje2:


I pewien kanał, na który trafiłam przypadkiem, właśnie dzięki tej zabawie ;) Czyli kompletnie ześwirowana dziewczyna, film o malowaniu pod wpływem geniusz - Jenna Marbles:


Na koniec trochę sentymentu. Pamiętam, gdy rok, czy dwa, czy jak jeszcze byłam w LO, trafiłam na kanał niejakiej Izabelle25D. To był jedyny kanał, który oglądnęłam niemal od dechy do dechy i wracałam co jakiś czas. Niestety Iza już nie nagrywa, filmy skasowała - jednak w 'hołdzie', jako pierwszej vlogerce, która oczarowała mnie swoją osobowością:


Taguję: Każdego, kto jeszcze nie odpowiedział na ten TAG, a ma na to ochotę :)



29 lipca 2012

Makijaż: Złote piaski

Hej wszystkim :)

Dzisiaj był kolejny upalny i słoneczny dzień. W końcu miałam chwilę, by przygotować dla Was jakiś makijaż, ale warunki miałam dość ciężkie, światło strasznie przytłumione, przez co zdjęcia wyszły trochę niewyraźne, za co mocno przepraszam. Niedługo sytuacja powinna się unormować i umożliwić mi lepsze przedstawienie tego, co dla Was maluje :) 

Początkowo miałam w głowie inny pomysł, ale wczoraj zainspirował mnie piękny makijaż MissHeledore KLIK, przez który postanowiłam się tak pomalować dziś na co dzień, dzięki czemu przy okazji zrobiłam tego stepa :) Moja propozycja jest delikatniejsza i bardziej lekka, w złotej, słonecznej kolorystyce. MissHeledore do pięt nie dorastam, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba :) 






*Tradycyjnie już, zaczynam od przygotowania oka pod makijaż. Na twarz nałożyłam podkład Pharmaceris, na powiekę bazę pod cienie Hean:





*Kolejnym krokiem będzie pokrycie ruchomej powieki bazowym cieniem, w tej roli mój ulubiony "dzienniak" od mySecret, matowy cień nr 305 w kolorze jasnej brzoskwini. Od razu wewnętrzny kącik oka oraz łuk brwiowy rozjaśniam również matowym cieniem MIYO w kolorze Haze, czyli brudnej, szarej bieli:







*Kolejnym drobnym krokiem jest podkreślenie rozświetlenia w wewnętrznym kąciku perłowym, białym cieniem, u mnie to cień z palety 180 kolorów z Allegro:





*Następnie w zewnętrznym kąciku na ruchomej powiece kładę jasny, złoty cień, bardzo roziskrzony, tworzący raczej błyszczącą poświatę. W tym celu, choć spodziewałam się po nim całkowicie czegoś innego, złoty, sypki pigment od Meow, Sex on the beach - dostałam go jako próbkę od Isilindil z Wizażu, bardzo dziękuje :)



*Czas na lekkie podkreślenie załamania, w tym celu użyłam najciemniejszego cienia z Delty Hean, nr 316. Cień to brudne złoto z lekko zielonym tonem. Delikatnie muskam nim puchaty pędzelek i rozcieram w załamaniu, tworząc jedynie mgiełkę cienia:





*W końcu dochodzimy do pierwszej części motywu przewodniego, czyli podwójnej, biało-czarnej kreski. Zaczynam od linii białej, w tym celu wykorzystuję wcześniej wspomniany cień MIYO Haze, pędzelkiem do eyelinera nakładam go na mokro - po prostu mocząc pędzelek w wodzie. Następnie dla podbicia koloru gruntuje linię suchym cieniem:




*Próbuję narysować cienką, czarną linię tuż przy rzęsach. "Próbuję" to dobre słowo, ponieważ kompletnie nie potrafię nigdy narysować idealnej linii, a co dopiero cienkiej - zawsze ją poprawiam i pogrubiam, przez co wychodzi straszny potworek :P (Nie mówiąc o tym, aby była taka sama, jak ta na drugim oku) W tym celu użyłam eyelinera Essence:






*To już koniec malowania oka, zostało mi tylko potuszowanie rzęs. W tym celu w ruch idzie mój najnowszy nabytek, maskara Curling Pump Up Lovely. To dopiero drugie podejście, ale na razie jestem średnio zadowolona:






*Pozostało jedynie podkreślenie brwi (paletka Essence), nałożenie korektora (Dermacol) i pomalowanie reszty twarzy (rozświetlacz Essence CrystallIced, róż Lumiere Violaceous). Na ustach Paese Milky Lips:





Jak Wam się podoba taka koncepcja podwójnej kreski? Mi przypadła do gustu, ponieważ potrzebuję rozjaśnienia dla moich powiek, a to pozwala mi odświeżyć spojrzenie mimo ciężkiego eyelinera. Pozostało mi jeszcze poćwiczyć ich wykonywanie ;)

Chętnie przeczytam, jakie są Wasze propozycje letnich makijaży? Soczyste kolory, czy może raczej stonowane i naturalne? Niemal niewidoczny, czy krzykliwy i przyciągający wzrok?

27 lipca 2012

Kolorówka: Maskara Wibo Extreme Lashes

Hej wszystkim!

Muszę trochę nadrobić pisaninę, warunki w domu mam wręcz polowe, ale staram się jak mogę trzymać poziom :) O starannym makijażu nie ma mowy, co dopiero pokazaniu go światu, więc nie chcąc Was straszyć, chwilę muszę z nimi przystopować. Zamiast tego, dziś recenzja produktu, który pełni bardzo ważną rolę w moim codziennym wyglądzie, czyli na tapetę idzie kolejny tusz do rzęs z mojej kolekcji.

Tani i dobry, czyli Wibo Extreme Lashes - wersja różowa.

Uważajcie, bo do kupienia jest też wersja czarna, wodoodporna. Ja raz zakupiłam i żałuję, bo tuszem był beznadziejnym. Ostatnio jednak udało mi się upolować różowe opakowanie i na tyle mi przypasował, że właśnie denkuje już drugie opakowanie.



Cena i dostępność - 9 zł w drogeriach Rossmann.

Opakowanie i estetyka - Opakowanie jest owalne, lekko rozszerza się ku górze, tworzywo w kolorze różowym zwraca na siebie uwagę. Napisy czarne, czytelne. Czyli po prostu tanie opakowanie taniej maskary. Proste, funkcjonalne, trochę tandetne. Zakrętka zamykana na 'klik', co lubię, jednak z czasem potrafi się wypaczyć. W przypadku pierwszej maskary gwint pękł i zakręcił się na amen w zakrętce, przez co szczoteczka była wiecznie uciapana w tuszu i nadawała się jedynie na śmietnik. W dodatku mocno brudzi się tuszem.






W użyciu - tusz ma szczoteczkę tradycyjną, o gęstym włosiu i lekko wciętym w środku kształcie, choć nie jest wymyślna, a włoski ma regularne. Jako, że lubię tusze suche, na samym początku dla mnie tusz był za mokry, jednak dla większości dziewczyn będzie w sam raz. Szczoteczka nabiera odpowiednią ilość tuszu - mimo, że na zdjęciach tego widać nie będzie, tusz osadza się bardziej przy rdzeniu szczoteczki, a nie na włoskach, co zapobiega sklejaniu i nakładaniu zbyt dużej ilości tuszu. Po jakimś czasie kosmetyk gęstnieje, po dwóch-trzech miesiącach dąży już do zasychania i zaczyna się osypywać. 








Efekt - najważniejsze kryterium w ocenie tuszu, jak sprawuje się na moich długich, ale miękkich i cienkich rzęsach? Zadziwiająco dobrze. Nadal szukam swojego ideału, ale ten może mi służyć w chwilach, gdy nie mam ochoty na eksperymentowanie - po prostu sprawdzony, całkiem dobry tusz. Rzęsy rozdziela, podkreśla, pogrubia. Na samym początku efekt jest mocny i teatralny, z czasem, gdy tusz zasycha, już lżejszy, codzienny.

Zdjęcia przedstawiają tusz już zmierzający ku kresowi swojego użytkowania, zdjęcia robione parę dni temu, tusz posłuży mi może jeszcze tydzień i pójdzie do kosza. Bez tuszu, z jedną warstwą, dwoma i trzema warstwami:







Oraz wszystko razem:





Trwałość - na początku trzyma cały dzień i nie bladnie, pod koniec żywota zaczyna się osypywać.

Podsumowanie - dobry, tani i łatwo dostępny tusz do rzęs. Za tą cenę naprawdę polecam wypróbować, ponieważ efekt jest na prawdę dobry, zarówno szczoteczka jak i sama formuła tuszu jest przyjemna. Jako codzienny tusz sprawuje się idealnie i skoro ja piszę, że jest ok - to znaczy, że to na prawdę przyzwoity kosmetyk, ponieważ w kwestii tuszy jestem bardzo wymagająca, chociaż wiem, że każdy ma indywidualne wymagania i rodzaj rzęs. Jeżeli potrzebujecie czegoś na szybko, macie dziurę budżetową lub chęć na wypróbowanie czegoś nowego - sięgnijcie po różowe Wibo, a nuż znajdziecie tusz idealny?

Moja ocena - 4,5/5

Próbowaliście już tuszy Wibo? Uważacie, że tańsze marki mogą sprawdzać się równie dobrze, jak te wysoko-półkowe?

25 lipca 2012

Włosy: Stan na lipiec oraz plan pielęgnacji

Hej wszystkim!

Przepraszam za mały zastój na blogu, ale był spowodowany brakiem wolnego czasu i dostępu do komputera.
Dziś trochę o pielęgnacji moich włosów. Przez farbowanie trochę je zniszczyłam, w dodatku zaniedbałam, co w ostateczności daje kiepski stan kłaków. Aby się zmotywować, postanowiłam robić miesięczne aktualizację i wrzucać ich zdjęcia wraz z aktualną pielęgnacją.

Moją pielęgnacje opieram o produkty nie testowane, polecane przez inne osoby, które służą moim włosom, a przede wszystkim łatwo dostępne i na każdą kieszeń.

Stan obecny:


Włosy parę godzin po umyciu i naturalnym wysuszeniu, przez chwilę był zapleciony warkocz. Jak widać, są mocno pocieniowane, a raczej postrzępione, przez co wyglądają jak futro :D Fryzura straciła kształt. W słońcu trochę się błyszczą, końcówek rozdwojonych brak, dzięki wcześniejszemu mocnemu podcięciu. 

Pasma kontrolne: 22 i 29 cm.

Cel: Pobudzenie wzrostu, zagęszczenie, ogólne wzmocnienie.

Plan pielęgnacji:

Mycie - szampony bez SLS do codziennego oczyszczania skóry: Babydream Rossmanna, Alterra Rossmanna i ostatnie odkrycie, czyli płyn do higieny intymnej Facelle z Rossmanna, który został już polecony przez wiele włosomaniaczek. Jak używam szamponów - przede wszystkim nie kładę ich bezpośrednio na skalp, tylko rozcieńczam niewielką ilość w czystym pojemniczku po szamponie i taką mieszankę aplikuje, przez co jest delikatniejsza, bardziej wydajna i równie dobrze oczyszcza.


Mycie - do mocniejszego oczyszczania skóry głowy raz na jakiś czas, z substancji, które nadbudowują się na włosach, czyli szampony z SLS - Pollena Malwa (wszystkie rodzaje, byle nie Czarna Rzepa, która śmierdzi), Barwa Naturalna, czy cokolwiek, co mi do rąk wpadnie, a jest tanie i ma jak najkrótszy skład - szampon ma tylko oczyszczać, resztę należy pozostawić lepszy środkom.

Mam też zamiar spróbować metody OMO, ale dopiero dochodzę do tego, które produkty sprawdzą się przy tym najlepiej.

Odżywanie - sprawdzone i ulubione, bez spłukiwania Joanna Naturia (wszystkie rodzaje), do spłukiwania osławiona odżywka Isana z Babassu (Rossmann).


Oleje - mam swoje sprawdzone oleje, zamiennie więc olejek Alterra Migdały i Papaja z olejkiem Babydream Rossmann. Raz na jakiś czas na sam skalp Sesa, która pobudza u mnie wzrost nowych włosów, tzw babyhair. Planuję też zakup jeszcze jednego oleju, z łopianem i papryką(? - dzięki Magda ;)).


Maski - nie kupuje osobno masek, raczej tworzę prostą mieszankę, gdzie bazą jest odżywka Isana z Babassu, do której dodaje wybranego oleju lub nafty kosmetycznej, po czym trzymam taką mieszankę dłuższy czas pod folią i ręcznikiem.

Wcierki - wcierki są dobrym sposobem na pobudzenie wzrostu naszych włosów, głownie nie przez ich składniki, a samo wykonywanie masażu skóry. Jednak masaż w połączeniu ze składnikami zapewne da lepsze efekty i milej się go wykonuje. Ja używałam wody brzozowej - świetnie odświeża, według mnie woda marki Kulpol jest przyjemniejsza, niż ta tradycyjna, nie czuć tak alkoholu, włosy są bardziej podniesione. Drugą, którą dopiero mam zamiar wypróbować, to osławiony Jantar.


Dodatkowe - Nafta kosmetyczna, nie wiedziałam, gdzie to upchnąć:) Dodawana do masek, nakładana  na 10 minut przed myciem zwiększa połysk włosów. Można dostać różne rodzaje.

Stylizacja - to również ważny krok w pielęgnacji naszych włosów. Ciepło, szarpanie, tapirowanie, to bardziej niszczy nasze włosy, niż złe produkty. Przede wszystkim, jeżeli mamy możliwość, to powinniśmy stosować chłodny nawiew w suszarce, lub dać włosom wyschnąć bez ingerencji urządzeń. Omijać prostownice, lokówkę, a jeżeli już, to stosować produkty zabezpieczające - np mgiełki z sylikonami, Isana z Rossmanna ma taką. Nie powinniśmy ich mocno tapirować i używać gumek z metalową skuwka(szarpią i łamią włosy). Ważne jest też odpowiednie czesanie, z głową pochyloną do przodu, zaczynamy czesanie od karku i kierujemy się ku czubkowi.


Od wewnątrz - ciężko znaleźć odpowiednie suplementy diety, które z powodzeniem działają na nasze włosy. Mi jednak udało się, jeżeli chodzi o drożdże, które mają zapewnić przyspieszony wzrost włosów. I to się sprawdziło! Przez jakiś czas piłam drożdże piekarskie, bardzo nieregularnie. Mimo tego zauważyłam przyrost nawet 2 cm na miesiąc (włosy rosną mi bardzo wolno, ok 0,5 cm bez wspomagania :D). Zamierzam więc wrócić do regularnego picia. Drożdże przygotowujemy w bardzo prosty sposób - 1/4 lub 1/2 kostki (25 lub 50 gram) zalewamy gorącą wodą lub mlekiem i pijemy. Zalanie ciepłym płynem (powyżej 60 stopni) zabija je, ponieważ nie powinno się ich pić surowych. Pijemy przez 3 miesiące codziennie, a potem robimy miesięczną przerwę.


To było na tyle z mojego planu. Jeżeli macie jakieś pytania i sugestię - piszcie! Jestem dopiero początkująca w tych klockach, a wiem, że sporo z Was ma już całą pielęgnację w małym palcu i chętnie skorzystam, jeżeli macie dla mnie jakieś rady :)

Dzisiaj też zauważyłam, że mojego bloga obserwuje już 100 osób! To bardzo miłe, że doceniacie moją pracę i uważam to za spore osiągnięcie po zaledwie 3 miesiącach blogowania - także dziękuje Wam wszystkim!


20 lipca 2012

Kolorówka: Dermacol, nr 208

Hej wszystkim!

Dzisiaj trochę o produkcie, który pozytywnie odmienił mój makijaż. Od momentu, kiedy zaczęłam zwracać uwagę na mój wygląd, dręczył mnie problem moich cieni pod oczami (taka budowa oka). Próbowałam rozmaitych korektorów, jednak żaden nie był wystarczająco kryjący, w dodatku aby cokolwiek ukryć, musiałam nakładać sporą warstwę. Strasznie mnie to męczyło, ponieważ nawet z najlepszym makijażem, a widocznymi cieniami, wyglądałam niechlujnie i źle. W końcu skuszona wieloma opiniami, sięgnęłam po ciężkie działa - Dermacol, Filmstudio Barrandov Prague, Make-up cover.

Dermacol jest chyba jednym z najpopularniejszych kosmetyków, o którym słyszałam/czytałam. Ma wielu zwolenników. Jak sobie radzi? Czy nadaje się solo na twarz?



Dostępność i cena - osiedlowe drogerie, Allegro. Ja, jak widać na zdjęciu, zakupiłam swój egzemplarz za 25 zł. Jednak na Allegro widziałam tańsze o połowę testery - gdybym wcześniej wiedziała, jak wydajny jest ten podkład, raczej skusiłabym się na mniejszą tubkę.

Opakowanie i estetyka - podkład dostajemy w ładnym kartoniku, na którym znajdują się wszelkie informacje. W środku mamy złotą, metalową tubkę o pojemności 30 gram plus ulotkę. Dzięki takie elastycznej tubce z łatwością wszystko wyciśniemy, jednak należy uważać, żeby jej nie połamać przy intensywnym zginaniu. Jedyne zastrzeżenie, to zakrętka. Po pierwsze, gwint okropnie się brudzi, podkład wyłazi sam z opakowania. Po drugie, jak widać, cześć zakrętki mi się połamała, został sam środek:


W użyciu - przede wszystkim ważne jest to, w jakim celu wykorzystuje się ten podkład. Jest gęsty, pastowaty, bardzo, bardzo dobrze napigmentowany. Ma specyficzny, kosmetyczny zapach. Niektórzy mają nadzieję w wykorzystywaniu go solo na całą twarz. Owszem, jest to możliwe, ale nie polecam. Po pierwsze, tworzy widoczną maskę. W dodatku błyszczy się i lepi do wszystkiego, schodzi z dotykiem. I przy długo trwałym używaniu zapycha.
Jednak wystarczy nawet niewielka ilość, by pokryć całą twarz. Jest wydajny. Tubkę, którą widzicie, męczę od ponad pół roku codziennym stosowaniem. 
Do czego więc używać Dermacolu, jeżeli nie solo? Ja przede wszystkim wykorzystuje go do ukrywania cieni pod oczami. Pod tym względem sprawuje się świetnie. Korzystam z niego również w celu zmieszania z innymi podkładami, by zwiększyć ich krycie i trwałość (Dermacol wydłuża trwałość innych podkładów). Wystarczy dodać ilość odpowiadającą główce szpilki, by już zauważyć zwiększone krycie naszego podkładu. Można również zmieszać go z bazą/kremem, aby utworzyć lekki, maskujący podkład. Tego sposobu jednak jeszcze nie próbowałam.






Efekt - tutaj chyba najlepiej oddadzą to zdjęcia. Dermacol jako podkład, korektor pod oczy i kamuflaż. O jego funkcjach napisałam wyżej. Używam odcienia nr 208, który jest najjaśniejszy. Na słoczach widać, że ma dość neutralny kolor, bez konkretnych podtonów. Dla mojej karnacji jest w sam raz.

Jako podkład:




Wystarczyła minimalna ilość podkładu, aby pokryć całą twarz. Nakładałam go palcami, na jednym ze zdjęć chciałam pokazać, jak wlazł w linie papilarne i pobrudził mi dłonie.

Jako korektor pod oczy:






Odrobinę Dermacolu nakładam pędzelkiem Inglota nr 22T na okolice oczu. Staram się nakładać jak najcieńszą warstwę i dobrze ją wklepać. Następnie dla efektu stopienia z podkładem, stempluje całość opuszkiem. Jest to moja ulubiona funkcja kamuflażu, zakupiony został właśnie w tym celu i sprawuje się dobrze. Wytrzymuje pod okiem cały dzień, chyba, że nałożę go zbyt dużo - wtedy włazi w zmarszczki i szybciej się ściera. Może wysuszać skórę, jednak ja tego u siebie nie zauważyłam, ponieważ kładę go na 'coś'. Solo może podkreślać suche skórki i powodować dłuższe przesuszenie.


Jako kamuflaż:


Właściwości kryjące tego podkładu są spore - na grzbiecie dłoni namalowałam żelowym eyelinerem linię, a następnie wklepałam cienką warstwę Dermacolu.

Trwałość - sam Dermacol łatwo złazi ze skóry pod wpływem dotknięcia z dłoniami, ciuchami lub telefonem, jednak zmieszany z innym podkładem zwiększa jego trwałość.

Podsumowanie - jest to kosmetyk uniwersalny, a jego wydajność pozwala na wiele eksperymentów. Świetnie sprawdza się jako korektor, można nim rozjaśniać lub przyciemniać podkład, czy zwiększać jego krycie. Moim zdaniem to dobry wydatek, nawet mimo pastowatej i gęstej konsystencji oraz przymusu 'popracowania' z tym produktem, aby uzyskać zadowalający efekt. Gdy go wykończę, czyli pewnie za jakieś 100 lat, mam zamiar w celu maskowania niedoskonałości zakupić już profesjonalny korektor pod oczy, który prócz dobrego krycia, zapewni mi wygodę użytkowania. Jeżeli jednak kiedyś wrócę do Dermacolu, na pewno zdecyduje się na mniejszą tubkę.

Moja ocena - 4/5

Używałyście Dermacolu? Co o nim sądzicie? A może macie swoje inne, sprawdzone korektory/kamuflaże, które spełniają Wasze potrzeby? Polecacie jakiś korektor pod oczy?